13 czerwca 2013

13. Pozwól mi się przekonać, jak wiele cierpienia potrafisz znieść.


Kasia Nosowska, z utworu: Eksperyment, z płyty Fire Hey


- Mamy misję - powiedział Deidara, wchodząc do salonu organizacji. Siedzący na sofie Hidan spojrzał na niego przez ramię i dopiero po chwili odpowiedział:
- W taką pogodę? Prędzej zamarzniemy na śmierć, niż cokolwiek zrobimy.
- Sęk w tym, że nie musimy się daleko ruszać - odparł Deidara, oparłszy się o brzeg sofy. Skrzyżował ręce na klatce piersiowej i uśmiechnął się pod nosem, na czekającą go zabawę. - Mamy sprawdzić część z tamtych - skinął głową w lewo - i zweryfikować, kto nadaje się do walki.
- Po jaką cholerę mamy ich sprawdzać? - oburzył się Jashinista. - Zabijanie ich jest bezsensowne. Zamiast stawiać na jakość, postawmy raz na ilość! Ogromna armia średnio przeszkolona z pewnością utrudni walkę z nami, a przynajmniej zabierze wrogom część chakry! Wtedy my będziemy mogli zaatakować i szanse na powodzenie wzrosną!
- Powiedz to liderowi.
Chłopak nic nie odpowiedział. Na chwilę obecną miał Fuumy serdecznie dosyć. Nie mógł znieść jego drwiących uśmiechów i tego, że lider jest ponad nim, więc postanowił siedzieć cicho.

Oroka wraz z liderem weszli do małego, przydrożnego hotelu i dla oszczędności wynajęli jeden pokój, co żadnemu z nich nie przeszkadzało. Weszli do niedużego, bardzo skromnego pomieszczenia o nudnych, białych ścianach i dwóch jednoosobowych łóżkach z narzutą w pomarańczowo-czarno-czerwoną kratę, po czym zaczęli ściągać z siebie ciepłe ubrania. Dziewczyna być może czuła się nieco zawstydzona w obecności Fuumy, ale jednocześnie cieszyła się, że to z nim przyjdzie jej spędzić kolejne dni. Lider był dla niej prawdziwym mężczyzną, potężnym i - jak to określała go w myślach - dużym, kochanym opiekunem, przy którym mogła czuć się bezpiecznie. Usiadła zaraz na swoim łóżku i posłała rudowłosemu uroczy uśmiech.
Pein zmierzył ją zimnym spojrzeniem. Naiwność dziewczyny powoli przestawała go irytować. Przywykł do niej i nawet bez uczucia złości odpowiadał na jej dziecinne pytania w drodze do ich celu. Domyślał się, że w ten sposób zaskarbi sobie jej zaufanie do swojej osoby, a to było dla niego bardzo ważne.
- Jak się czujesz, Oroko? - spytał, siląc się na miły ton głosu. Niezbyt dobrze mu to wyszło. - Szliśmy dziś pół dnia, to dla ciebie nowość, prawda?
- Prawda - odparła dziewczyna. - Ale to nic. Spacer z panem to czysta przyjemność.
Fuuma nie opanował cichego prychnięcia pod nosem. Przyjemnie to będzie, gdy w końcu ją zabije.
- Pójdę po coś do jedzenia. Poczekasz tu na mnie?
- A mogę iść z panem? - Uśmiech na jej twarzy nie potrafił rozkruszyć serca Fuumy.
- Nie - odpowiedział twardo. - Nie ruszaj się stąd, jasne?
Czarnowłosa skinęła głową i odprowadziła mężczyznę wzrokiem do drzwi.

Tsutanai z Sasugą siedzieli cicho w pokoju. Żadne z nich się nie odzywało. Dziewczyna nie miała na to ochoty, a poza tym paraliżowała ją myśl o Hidanie, a chłopak nie wiedział, co mógłby powiedzieć. Czytał więc książkę, którą dostał od Uchihy, i co jakiś czas zerkał na współlokatorkę.
Spokój przerwał im Itachi, wchodząc do pomieszczenia. Obrzucił spojrzeniem Sasugę, który na jego widok zesztywniał, po czym spojrzał na Fukyuu. Leżała na łożku, wtulona w poduszkę i nawet nie drgnęła, gdy usłyszała jego głos:
- Wstawaj, Fukyuu.
Dziewczyna wolno odrzuciła z siebie kołdrę po powtórnym zawołaniu, ubrała buty i z obojętnością spojrzała na klatkę piersiową Uchihy. Czarnowłosy był od niej sporo wyższy i masywniejszy. Jej drobne ciało stanowiło ogromny kontrast do jego muskulatury. Wystarczyło jedno spojrzenie by przekonać się, że sprzeciw dziewczyny byłby bezsensowny - kruczowłosy powalił by ją w sekundę.
Wyszli z pokoju, zostawiając Genjuu samego, przeszli szybko korytarzem i znaleźli się w niezbyt dużym, pustym pomieszczeniu. Uchiha zapalił światło, dzięki czemu Tsutanai mogła dostrzec łańcuchy wystające ze ścian. Strach ścisnął jej gardło, jednak nie dała tego po sobie poznać.
- Zdaje się, że musimy o czymś porozmawiać - mruknął chłopak, tuż przy dziewczynie. Wzdrygnęła się i odwróciła przodem do niego. Żeby spojrzeć mu w oczy, musiała lekko zadrzeć głowę ku górze.
Czarne, nieprzeniknione oczy Uchihy uświadomiły jej, że nie może liczyć na żadne ulgi. Psychicznie nastawiała się właśnie na okropny ból, którego miała zaznać. Ale nie miał to być ten najgorszy, najokrutniejszy. Takiego już nigdy w życiu nie poczuje.
- Wiem, że umiesz się teleportować - odezwał się Itachi, gdy zamknął metalowe drzwi. - Masz też tą samą umiejętność co jeden z naszych członków, a twój kuzyn. A to jest nam bardzo potrzebne.
Tsutanai stała niewzruszona. Nauczyła się maskować swoje emocje, więc bolesne słowa chłopaka zdawały się na nią nie wpływać. Nawet wspomnienie Hidana nie spowodowało zmiany jej mimiki, mimo, iż od środka palił ją żar nienawiści.
- Masz wybór - kontynuował czarnowłosy. - Możesz się szkolić pod moim okiem, a możesz być torturowana do końca swojego życia. Czyli wieczność.
Fukyuu dalej milczała, wpatrując się z obojętnością w swojego oprawcę. Była w pewnym stopniu przyzwyczajona do bólu fizycznego i choć zdawała sobie sprawę z tego, że być może wymięknie i będzie miała dosyć, teraz starała się nie ukazywać emocji.
- Tak jak myślałem - powiedział, po kolejnej chwili ciszy, Itachi. Złapał dziewczynę za rękę i podprowadził ją do łańcuchów. - Jesteś bardzo milcząca. Sam też nie lubię rozmawiać, jednak na twoim miejscu odpowiedziałbym coś.
Tsutanai milczała, gdy krępował jej ręce i nogi. Chłodne dłonie oprawcy sprawiły, że przez jej ciało przeleciał dreszcz strachu. A gdy w końcu się od niej odsunął, nadgarstki miała związane w górze, stopami zaś ledwo dotykała podłogi.
- Daję ci ostatnią szansę, Fukyuu. Możesz z nami współpracować i żyć obok swojego kuzyna, lub cierpieć tutaj, dopóki wreszcie nie wyrazisz zgody.
Milczenie skłoniło Itachiego do wyciągnięcia z kieszeni scyzoryka. Okręcił go kilka razy w dłoni, po czym zbliżył się do dziewczyny. Przymknęła powieki i czekała.
Uchiha umyślnie przedłużał tę chwilę. Nie napawał się jej strachem, nie był sadystą, ale doskonale wiedział, co można zrobić z ludzką psychiką. Liczył, że jeszcze zmieni zdanie i nie będzie musiał jej ranić. Nie doczekał się.
Powoli zbliżył scyzoryk do jej spodni, a następnie spokojnym ruchem przeciął jej nogę. Rana nie była głęboka, ale sposób, w jaki Uchiha ją zadał, okazał się być bolesny. Tsutanai ścisnęła dłonie w piąstki.
- To tylko początek, Tsutanai - szepnął Itachi, by następnie obrócić ją tyłem do siebie i wbić w jej plecy o wiele większy nóż.
Dziewczyna wydała z siebie ciche syknięcie, po czym znów zapanowała cisza. Przez swoją nieśmiertelność nauczyła się, jak panować nad nieznośnym bólem.
- Dzielna dziewczynka - zauważył chłopak. - Pozwól mi się przekonać, jak wiele cierpienia potrafisz znieść - dodał i przekręcił nóż, znajdujący się w jej ciele. Zduszony krzyk rozlał się po pomieszczeniu. Tsutanai czuła, jak powoli zaczyna tracić siły, a co za tym idzie, chęć walki z bólem. Po kolejnym uderzeniu nie potrafiła już utrzymać się na nogach a łańcuchy mocno wbijały się w jej nadgarstki, zadając jej kolejne tortury. Uchiha zdecydowanie wie, które miejsca zranić, by zadać jak największy ból.
Fetor krwi szybko zaatakował nozdrza oprawcy białowłosej. Lekko się skrzywił, jednak przyzwyczajony do tego smrodu, wyciągnął broń z ciała ofiary, by wbić go w inne miejsce.
Oczy Tsutanai zaszły mgłą. Zwiesiła cały ciężar ciała na nadgarstkach i nawet nie próbowała już walczyć z opadającymi powiekami. Traciła świadomość tego, co się wokół niej działo.

Parę dni później, gdy lider wraz z Oroką wrócili do siedziby, okazało się, że więzienie Brzasku opustoszało o pięćdziesiąt procent. Według Deidary i Hidana aż tylu zwerbowanych shinobi nie dawało się do niczego, nawet do poświęcenia ich ciał w ofierze Jashinowi. Dwójka wykopała więc prowizoryczny grób, parę kilometrów od siedzib, i za pomocą glinianych ptaków blondyna pozbyli się mnóstwa zwłok.
Oroka natomiast bardzo przydała się liderowi. Dzięki niej dowiedzieli się sporo na temat natury Kyuubiego, gdyż dziewczyna nawet z daleka mogła wyczuć jego charakter. I przyznała wprost, że okiełznanie takiego potwora nie będzie łatwe. Fuuma przetestował też Seishi w inny sposób - umyślnie wypuścił trójogoniastego i kazał Oroce zaprzyjaźnić się z nim. Bezproblemowo jej się to udało. Demon był posłuszny jak nigdy.
W siedzibie dwójka pierwsze co zrobiła, to weszła do kuchni, by coś zjeść. Jak to zwykle bywa, nie była ona pusta. Przy stole siedział Hidan i tak jak kiedyś Seishi, bawił się łyżką w kisielu. Zachowywał się jak nie on odkąd Fuuma wspomniał o sprowadzeniu do organizacji Tsutanai. Stał się milczący i nerwowy, unikał Deidary, z którym jeszcze do niedawna miał dobry kontakt, wszystko potrafiło wyprowadzić go z równowagi. Całkiem inny chłopak.
- Jak misja? - spytał od niechcenia, spoglądając na nadal obrażoną Orokę. Gdy ta nic nie odpowiedziała, przewrócił znudzony oczami.
- Nic ciekawego - odezwał się lider. - Lepiej powiedz mi, ilu z tamtych zostało.
- Połowa. - Hidan popatrzył na rudowłosego. Coś w jego spojrzeniu bardzo mu się nie spodobało. Dosłownie chwilę później dowiedział się co, gdy do kuchni wszedł Itachi.
- Jak tam Fukyuu? Dołączy do nas? - spytał Fuuma, kątem oka zerkając na Jashinistę. Spiął się i nerwowo pokręcił na krześle. Nawet Oroka oparła się o blat i zaniepokojona popatrzyła na białowłosego.
- Jest uparta. - Itachi nalał wody do szklanki i skierował się do drzwi. Zanim jednak wyszedł, odwrócił się jeszcze do lidera i dodał: - Obawiam się, że nic z tego nie będzie. Odnoszę wrażenie, że po kilku godzinach stała się odporna na ból. Już nawet nie reaguje na moje najgorsze metody.
- Torturujesz ją? - warknął Hidan i podniósł się.
- Rozkaz to rozkaz - mruknął Uchiha i wyszedł, by nie narażać się na zbędną kłótnię.
Jashinistę ogarnęła wściekłość. Jego twarz zrobiła się lekko czerwona, oddech stał się cięższy a całe jego ciało było napięte. Odwrócił się do lidera, który z tryumfem się uśmiechał, i gdyby wzrok mógł zabijać, Fuuma w sekundę zostałby uśmiercony. Hidan poczuł się tak, jakby został oszukany. Przez te kilka dni nie miał zielonego pojęcia, co się dzieje z jego kuzynką, ale był zadowolony, że lider, który miał się nad nią znęcać, był poza siedzibą, a okazuje się, że ona tak czy siak była torturowana?! Jego mała, krucha Tsutanai? Jego jedyna rodzina?! Tsu?!
- Ty dupku - syknął w stronę Fuumy. - Mówiłem ci, do jasnej cholery, że jej nie przekonasz! Trzymanie jej tutaj jest bez sensu!
- A gdzie szacunek? - spytał spokojnie Pein, po czym zniknął w dymie i pojawił się tuż za Hidanem. Próbował go zaatakować, jednak ten miał teraz wyczulone zmysły i bezproblemowo uniknął ciosu.
Oroka przyglądała się wszystkiemu z boku i doszła do wniosku, że wybaczy białowłosemu. Dostrzegła właśnie, że kuzynka musi dla niego dużo znaczyć i jest zdenerwowany, bo ona cierpi. Złość na niego była niewskazana. Zauważyła natomiast, że lider, którym do tej pory była taka zachwycona, jest, być może, złym człowiekiem.
- W dupie mam szacunek do ciebie! - krzyknął Hidan. - Prosiłem cię, kurwa, żebyś tej jednej jedynej osoby nie tykał, żeby mogła spokojnie żyć, a ty, kurwa, musiałeś zrobić mi na złość?! Gdzieś mam taką organizację, której lider zamiast porozumiewać się z członkami jest tyranem!
- O co tak się złościsz? - wciął się Fuuma. - Myślałem, że chcesz mieć kuzynkę przy sobie.
- Doskonale wiedziałeś, że to najgorszy pomysł, jaki ci wpadł do głowy! - ryknął. - Dlaczego jej nie oszczędziłeś? Co ci to dało, co? Zmarnowałeś czas Uchihy na poszukiwanie jej i torturowanie, a ona i tak się do nas nie przyłączy! Daj jej spokój, do diaska!
- Nawet gdybym chciał, nie mogę. Nie teraz. Tsutanai za dużo wie o nas, by móc ją tak po prostu wypuścić. - Oczy lidera były puste. Nie wzruszała go złość chłopaka ani uczucia, które nim kierowały. Nie irytowało go nawet to, że Hidan zapomniał o należytym mu szacunku. Było mu to wszystko obojętne.
- Spodziewałem się po tobie wszystkiego, ale nie tego, że będziesz mieszać w to rodzinę kogokolwiek z nas. Dlaczego w takim razie brata Uchihy tu nie ściągniesz, co?!
- Wierz mi, jestem w trakcie.
Hidan zmrużył lekko oczy i powoli pokręcił głową. Okrucieństwo lidera sięgało zenitu. Prosił się o to, by i jego ludzie wywołali bunt. A tego tak łatwo nie wygra.
- Zawiodłem się na tobie, liderze - powiedział jeszcze białowłosy i wyszedł z kuchni.



Powoli, bo powoli, ale idzie mi to pisanie. Jestem już po maturach, niby mam więcej wolnego czasu ale już dostałam pracę, więc to też nie jest takie hop siup. ;) Niemniej jednak wena do mnie wraca, staram się również czytać opowiadania innych, by siebie zmotywować.
Cóż, ostatni rozdział był niecałe dwa miesiące temu, więc nie tak dawno, co? Mam ogromną nadzieję, że jednak uda mi się dokończyć to opowiadanie.
Pozdrawiam Kochani.

3 komentarze:

  1. Cudnie,że ci wena wraca-rozdział jest świetny.Ciekawe czemu chcą żeby Tsutanai do nich koniecznie dołączyła?

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekamy na nową notkę, pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak właśnie ostatnio się zorientowałam, że nie wiem, jakiego masz bloga x) Na szczęście logowanie w gmailu się przydaje i znalazłam! Ha! xD I tak o to zerknęłam, przeczytałam (całe! :D) i bardzo mi się spodobało ^^ Przede wszystkim ukazanie Hidana w nieco bardziej... przystępnej (?) formie x) A Itaśkiem jestem zachwycona! Liderka ogólnie rzecz biorąc średnio lubię, więc czyta mi się bardzo dobrze. Jestem również ciekawa, co będzie z Tsutsunai i Oroką (dość ironiczne imię, muszę przyznać x)). W każdym bądź razie znalazłaś się u mnie w likach (w końcu! - wybacz xD)i zapraszam do siebie w wolnej chwili ;)
    ps. wracam do starego nicku x)

    OdpowiedzUsuń