30 kwietnia 2013

12. Tak wiele rzeczy musi się wydarzyć, aby doszło do spotkania dwojga ludzi.


Paul w filmie 21 gramów



Przez kilka kolejnych dni Tsutanai nie mogła znaleźć sobie miejsca w nowym miejscu. Unikała swoich współlokatorów jak ognia, przez co najczęściej aktywna była nocą, a w ciągu dnia, wykorzystując pusty pokój, spała. Taka sytuacja bardzo jej odpowiadała. Nie musiała spędzać czasu z pozostałymi więźniami, na co wcale ochoty nie miała, a nocna cisza koiła jej zszargane nerwy.
Fukyuu próbowała się wydostać dwoma sposobami, ale jak na złość, żaden nie zadziałał. Jednej nocy chciała po prostu otworzyć drzwi lub okno, ale niewidzialna bariera tylko ją poparzyła. Innym razem próbowała się teleportować, ale nie mogła uwolnić wystarczająco dużo chakry i zemdlała z bólu głowy. Przez kolejne godziny chodziła wtedy obolała i zamroczona, klnąc pod nosem na Akatsuki. Naprawdę nie chciała być wśród członków tej organizacji.
Ku jej niezadowoleniu, pewnego zimowego popołudnia została brutalnie zbudzona przez głośne trzaśnięcie drzwi. Podniosła się ze strachem z łóżka i, nieco zaspana, utkwiła wzrok w rudowłosym mężczyźnie. Po płaszczu w chmurki poznała, że nie był więźniem Brzasku, a jego członkiem. Był wysoki i masywny, co wywołało u Tsutanai kurcz żołądka. Jego dumne, szare oczy patrzyły na nią z pogardą i dziewczyna miała wrażenie, że to nic dobrego nie wróży. Obawiała się, że nadszedł czas tortur.

- Zbieraj się - powiedział. Jego głos był niski i męski. Wypowiedział to słowo z taką władzą, że nie sposób było się sprzeciwić. Dziewczyna posłusznie wstała, zabrała z łóżka swój płaszcz, ubrała buty i pozwoliła rudowłosemu na wyprowadzenie siebie z budynku oraz na założenie małego urządzenia, które miało nie pozwolić na wytworzenie jej chakry.
Po drodze dokładnie mu się przyjrzała. Na oko miał około trzydziestu lat. Jego poważną, już z lekkimi zmarszczkami twarz, zdobiły kolczyki, które według Tsutanai nadawały mu charakteru. Wysoce prawdopodobne, że bez nich wyglądałby młodziej. Ciągle miał ściągnięte brwi a usta zaciśnięte w wąską linię. Sprawiał wrażenie kogoś, kogo do czegoś przymuszano.
- Dokąd idziemy? - spytała, ówcześnie odchrząkając. Mężczyzna otaksował ją srogim spojrzeniem, zatrzymując się na zewnątrz.
Chłód natychmiastowo uderzył w zakryte tylko swetrem ramiona Tsutanai. Nie miała jednak odwagi, by zarzucić na siebie trzymany w rękach płaszcz. Gdy się zatrzęsła z zimna, mężczyzna znów przejechał po niej spojrzeniem, po czym uśmiechnął się z kpiną.
- Do naszej organizacji - odparł, akcentując drugie słowo. Fukyuu poczuła na plecach nieprzyjemny dreszcz.
- Po co? - spytała hardo. Nie chciała być traktowana jak śmieć.
Rudowłosy nie odpowiedział jej jednak, a tylko skierował się do drzwi i je otworzył.
Fukyuu spojrzała w bok, później na mężczyznę i szybko zorientowała się, że nie ma szans na ucieczkę. Tym bardziej, że miała na sobie urządzenie kontrolujące jej chakrę. Chcąc nie chcąc, podeszła do członka Akatsuki.
- A więc? - spytała, przepuszczona w drzwiach przez rudowłosego. Obojętnie rozejrzała się po wnętrzu, urządzonym w brązowo-złotych barwach, po czym skierowała wzrok na wyraźnie poirytowanego przestępcę. Zmierzył ją zimnym spojrzeniem i bez słowa poszedł w jeden z korytarzy. Najwyraźniej nie dane jej było dowiedzieć się, czemu ją przenoszą.
Po drodze do nowego lokum Fukyuu, minęli nieznanego dziewczynie blondwłosego chłopaka. Deidara skinął do rudowłosego głową, zmierzył spojrzeniem Tsutanai i nic nie mówiąc, zniknął gdzieś w holu.
- Tu będziesz teraz spać - zakomunikował mężczyzna, doprowadziwszy ją do pokoju. Znów szarmancko otworzył przed nią drzwi i już mniej kulturalnie wepchnął ją do środka pomieszczenia. Nie było ono puste.
Na łóżku po lewej stronie siedziała brunetka i z zaciekawieniem wpatrywała się w nową współlokatorkę. Była szczupła i raczej niewysoka. Tsutanai przeszło przez pomyśl, że to jeszcze dziecko. W dodatku jej oczy patrzyły na Fukyuu tak ufnie, co poniekąd potwierdzało pierwszą myśl białowłosej.
Po prawej stronie na łóżku znajdował się chłopak, który przypatrywał jej się badawczym wzrokiem. Był wysokim szatynem o brązowych włosach, a jego sylwetka teraz pochylona była w stronę nowej dziewczyny. Intensywnie nad czymś myślał, co białowłosa od razu zauważyła, po czym uśmiechnął się, wstał i rozpostarł przed nią ramiona.
- Wiedziałem, że cię znam! - powiedział radośnie. Myśl, że nie musi już spędzać całego swojego czasu tylko z Oroką bardzo podniosła go na duchu. - Tsutanai!
Dziewczyna odsunęła się od chłopaka, gdy ten chciał ją po przyjacielsku objąć. Popatrzyła na niego nieufnie, kompletnie nie kojarząc jego twarzy. Sasuga dość szybko zdał sobie z tego sprawę.
- Jakieś pięć lat temu moi rodzice przygarnęli cię do naszej szopy, pamiętasz? Byłem wtedy jeszcze gówniarzem i - zaśmiał się - zakochałem się w tobie. Wiedziałem, że nigdy cię nie zapomnę! Tylko, cholera, nie mogłem sobie od razu przypomnieć, gdy zobaczyliśmy cię wtedy w tej wiosce, wiesz, skąd cię znam - mówił jak najęty.
Tsutanai zmrużyła lekko oczy. Być może było w tym coś z prawdy, niemniej jednak nie kojarzyła tych faktów.
- Ale nie byłaś wtedy sama - zauważył Sasuga. - Gdzie Kitai?
Białowłosa rozchyliła lekko usta, sparaliżowana nagłym, nieprzyjemnym dreszczem rozchodzącym się po jej ciele. Zszokowany wzrok utkwiła w Sasudze i przez dłuższą chwilę milczała.
- Nie żyje - odparła w końcu zachrypniętym głosem.
- Ou - mruknął pod nosem Genjuu. - Przykro mi.
Fukyuu nic nie odpowiedziała, a tylko usiadła na łóżku pod oknem. Bez słowa zaczęła zdejmować buty i niezwykle się na tym skupiła. Dopiero szturchnięcie w ramię uświadomiło jej, że druga dziewczyna coś do niej mówiła.
- Jestem Oroka - przedstawiła się i z uśmiechem na ustach wyciągnęła do niej rękę. - Nie wiem, kim była Kitai, ale przykro mi, że nie żyje. Musiała być dla ciebie ważną osobą, co?
- Nie twoja sprawa - syknęła zdenerwowana Tsutanai.
Dziewczynie aż zahuczało w głowie z przypływu niespodziewanych emocji. Zrobiło jej się ciemno przed oczami, ale nim zemdlała, zdążyła odchylić głowę do tyłu i zapanować nad swoim organizmem.
W tym momencie zaczęła jeszcze bardziej nienawidzić swojego życia. Przez ostatnie cztery lata żyła samotnie i nikt nie pytał się, kim była Kitai, ba!, nikt o niej nawet nie wiedział! A teraz całkiem obce  osoby składają jej kondolencje? Po tylu latach?! Po co rozdrapywać stare rany? Po co współczuć komuś, kogo się nawet nie zna? Dla dziewczyny było to niedorzeczne.
- Przepraszam, nie chciałam cię rozgniewać - powiedziała Oroka.
- Lepiej już nic nie mów - zwrócił się do niej Sasuga, obserwując Tsutanai. Patrzyła na buty i, nieświadomie, mocno zaciskała dłonie w piąstki. Domyślał się, jak ciężki jest to dla niej temat do rozmowy.
Po niezręcznej chwili ciszy, w której Tsutanai zdążyła usiąść po turecku na łóżku i obrzucić przelotnym spojrzeniem pokój, Sasuga postanowił się odezwać:
- A więc? Jak cię dorwali?
Fukyuu popatrzyła na chłopaka i nie wiedziała, po jaką cholerę się odezwał. Prowadzenie z nim rozmowy wcale jej się nie uśmiechało.
- Kruk nagle stał się człowiekiem - wyjaśniła, a zdziwienie na twarzach współlokatorów nakazało jej kontynuować. - Jeden z nich zmienił się w ptaka, wyśledził mnie i szybko zmienił się z powrotem w człowieka. Nim zdążyłam uciec, złapał mnie i zablokował mi chakrę.
- Który? - spytał Sasuga. Był ciekawy zdolności członków Akatsuki.
- Średniego wzrostu, czarne włosy, ciemne oczy - wyrecytowała Tsutanai. Dostrzegła, że Sasuga ma na nadgarstku to samo urządzenie, co ona, natomiast Oroki tak nie oznakowali. Nie interesowało jej jednak, czemu. Być może nie stanowiła ona zagrożenia.
- Ten sam zwerbował mnie - przyznał chłopak. - Uchiha Itachi.
Białowłosa nie odpowiedziała, bo wcale jej to nie interesowało. Jej współlokatorzy dostrzegli to i na resztę wieczoru się do niej nie odzywali.

W parę dni później, gdy Tsutanai wraz z Sasugą szła akurat do kuchni, wydarzyło się coś, co przeraziło dziewczynę jeszcze bardziej. Gdy weszła do pomieszczenia, dostrzegła siedzącego tyłem do wejścia chłopaka. Był pochylony nad talerzem, nieco zgarbiony, a jego siwe włosy były zaczesane do tyłu i niesamowicie przypominały Fukyuu mężczyznę, którego nienawidziła z całego serca. Zatrzymała się, a chwilę później przystanął również Sasuga, nie odrywając wzroku od przerażonej koleżanki. Patrzyła przed siebie i nie była w stanie się ruszyć. 
- Tsutanai? - odezwał się Genjuu. - Wszystko w porządku?
Jego pytanie spowodowało odwrócenie się siedzącego przy stole mężczyzny. Fukyuu dokładnie widziała, jak jego obojętny wzrok, zatrzymawszy się na niej, stał się równie przestraszony, co jej. Zauważyła rozchylające się usta chłopaka i to, jak blednie. Dostrzegła szok na jego twarzy. Nie domyśliła się, że wygląda tak samo.
- Tsu - szepnął Hidan i wstał z krzesła. Spojrzał w nienawistne oczy kuzynki i poczuł piekielny ból w sercu. Nie znosiła go. Gardziła nim i miała mu za złe, że się tutaj znalazła. Był tego pewien.
Dziewczyna jednak dość szybko zareagowała na podnoszącego się Jashinistę. Postąpiła krok w tył, a następnie odwróciła się i wybiegła z pomieszczenia. Spotkanie Hidana było najgorszym, co mogło jej się w tym momencie przytrafić. Tak przynajmniej myślała.

- Twoje zadanie nie będzie trudne - powiedział lider. Stał wyprostowany i z góry patrzył na drobniejszą od siebie brunetkę, która wykazywała zainteresowanie jego osobą. Pein stał się dla niej jak dobry wujek, a przynajmniej tak wmówiła sobie Seishi, który był dla niej autorytetem. Fakt, że miała spędzić z nim kilka dni poza organizacją, sprawiał jej niemało radości. - Zabiorę cię do dużego zwierzaka i musisz go wyczuć. Chcę, abyśmy dzięki tobie dowiedzieli się o nim kilku rzeczy, by później nie robił problemów i poszedł z nami. Rozumiesz, Oroko?
- Oczywiście - odrzekła. - Ale to może być trudne. One są potulne, ale nie lubią się podporządkowywać.
- A więc musisz się wyjątkowo postarać.
Pein uśmiechnął się do niej najcieplej jak potrafił, choć uśmiech ten bardziej przypominał grymas. Nie przywykł do bycia miłym, a już na pewno nie dla swoich więźniów.
Oroka skinęła głową, lekko zdenerwowana. Wiedziała, że te wielkie zwierzątka potrafią być niebezpieczne, a wcale nie chciała ginąć pod ich ostrymi pazurami lub by jej ciało rozkładało się w ich żołądku.
- Musi mi pan dać przynajmniej jeden dzień do oswojenia się z nim. Sama muszę go poznać i wiedzieć, jak się zachować. Rozmowa z nimi wcale nie jest łatwa.
- Nie będziesz z nim rozmawiać - mruknął. - Musisz po prostu dowiedzieć się, jaki on jest i czy będzie robił duże problemy podczas próby oswojenia go. - Fuuma podszedł do dziewczyny i usiłował się uśmiechnąć. - A potem być może pozwolę ci zobaczyć się z jednym z naszych zwierzaków.
Policzki dziewczyny mimowolnie nabrały intensywnego odcienia różu. Bliskość chłopaka mocno ją onieśmielała.
- Zrobię wszystko, żeby nic ci się nie stało. Jesteś dla mnie zbyt cenna, Oroko. - Ton głosu Peina sprawiał, że dziewczyna zaczynała się w nim zakochiwać. Fuuma umyślnie ją uwodził, zdając sobie sprawę nie tylko ze swojej atrakcyjności, ale i z naiwności Seishi. Wiedział, że jeśli go pokocha, zrobi dla niego wszystko. Dzięki niej zdobędzie wszystkie ogoniaste bestie bez większego wysiłku, a potem najzwyczajniej w świecie się jej pozbędzie. - Dam ci tyle czasu, ile tylko potrzebujesz. A teraz spakuj najpotrzebniejsze rzeczy. Zadbaj o to, by były ciepłe. Zima w tym roku nieźle daje w kość.
Oroka, zafascynowana Peinem, weszła do pokoju rozanielona. Podeszła do małej komody, w której trzymała ciuchy od Konan, jedynej członkini Akatsuki. Narzuciła na siebie ciepły sweter, wyjęła spod łóżka buty i zaczęła je sznurować. Nieumyślnie ignorowała też wzrok Sasugi.
- Wybierasz się gdzieś? - spytał, niemało zdenerwowany.
- Z panem Peinem idziemy gdzieś na kilka dni. Chce, żebym poznała jakieś zwierzątko i przekonała je, że tutaj będzie mu lepiej - odpowiedziała i posłała chłopakowi ciepły uśmiech. Kątem oka dostrzegła, że Tsutanai wciąż leży nieruchomo w łóżku, już od dobrych trzech dni. - Opiekuj się nią.
Sasuga nic nie odpowiedział. Oboje z Oroką próbowali w jakikolwiek sposób porozumieć się z Fukyuu, ale ona zamknęła się w sobie. Nie chciała jeść, wstawała od czasu do czasu i do nikogo nic nie mówiła.
Genjuu długo zastanawiał się nad tym, co wtedy zobaczył w kuchni. Niejednokrotnie analizował tę sytuację i doszedł do jednego, prostego wniosku: chłopak siedzący wtedy przy stole musiał ją niegdyś mocno skrzywdzić.
- Uważaj na siebie - rzucił do wychodzącej Oroki i znów przeniósł zmartwiony wzrok na białowłosą.


Kochani, nie mogę powiedzieć, że wracam. Tęsknię za pisaniem, ale jednocześnie nie jestem w stanie napisać zbyt wiele nowego. Ten rozdział już miałam, ale nie był dobry. Dokonałam korekt i zdecydowałam się na wstawienie go. 
Nie obiecuję, że wrócę na stałe. O jakiejkolwiek systematyczności w dodawaniu kolejnych rozdziałów też nie ma co mówić. Być może kolejny dodam dopiero za rok, albo i w ogóle nie dodam. Nie wiem.
Matura przede mną i na tym się skupiam. To chyba ona wyssała ze mnie wenę do pisania i chęci, tak jak i mnóstwo czasu. Trzymajcie kciuki, żeby poszło dobrze. :)
Nie będę też informować o rozdziałach. Być może ktoś wejdzie i przeczyta, a jeśli nie... No cóż, trudno. Nie chcę jednak robić żadnej nadziei informacją typu "Nowy rozdział na waikyoku, zapraszam!", by potem znów przez pół roku nic nie pisać. 
Proszę jednocześnie o Wasze komentarze, bo to one motywują. Mam nadzieję, że jest ktoś, kto tu co jakiś czas zagląda. :)
Pozdrawiam serdecznie i, mam nadzieję, do szybkiego napisania.

3 komentarze:

  1. O-Bo-że... TAK, tak ,tak, tak, tak ,tak, tak ,tak, TAK!!! Nawet jeśli ta notka nie zwiastuje twojego powrotu to jestem zachwycona, strasznie tęskniłam za twoim stylem czytania, ahh. Życzę powodzenia, a właściwie, mam nadzieje, że poszło dobrze xD Nie mam pojęcia kiedy są/były matury :D
    Tak, przyznaje. Jestem gimbusem i dobrze mi z tym :pp
    O weno droga wracaj do Kushinki, ludzie czekają *_*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Boże, twoim stylem pisania* miało być, nie wiem o czym ja myślałam :D

      Usuń
  2. W końcu znalazłam kilka minut i zajrzałam na Twojego bloga z nadzieją, że coś się tu pojawiło. Rozdział fajny, martwi mnie jedynie zachowanie Tsutanai.

    Mam nadzieję, że wena szybko do Ciebie wróci.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń