Platon
Tsutanai noc spędziła w kuchni. Nie zmrużyła
oczu nawet na minutę, jednak nie dlatego, że bała się tych wszystkich ludzi,
tylko po prostu nie była śpiąca. Dopiero nad ranem odczuła zmęczenie, a
dostrzegłszy, że jej współlokatorzy zeszli już na śniadanie, opuściła
pomieszczenie i położyła się na niewygodnym łóżku. I tak nie mogła zasnąć.
Zastanawiała się, czego Akatsuki chcą od tych
wszystkich ludzi, których zwerbowali. Na pewno nie chodziło o okup czy
wzbudzenie strachu w innych wioskach, bo wtedy po prostu zaatakowaliby Nacje i
dali im do zrozumienia, że są lepsi. Tu chodziło o coś więcej. Czyżby
tworzyli armię?, zastanawiała się. Ale
kto, u licha, będzie z nimi współpracować? Kto będzie walczył dla wroga? Kto
zdradzi swoje przekonanie, przyjaciół, wioskę? Z pewnością nie ona, choć przecież
tylko przekonania były w jej wypadku przeszkodą. Nie miała rodziny ani
znajomych, nie mieszkała nigdzie dłużej niż miesiąc, nie była zobowiązana wobec
żadnej wioski. Była wolnym ptakiem, który mógł robić, co chce, bo i tak nikt
nie posądziłby jej o zdradę. Nie miał kto jej posądzać.
Tsutanai wtuliła się w sweter, którego użyła
jako poduszki, i mocniej zacisnęła powieki. Nawet godzina zbawiennego snu
byłaby lepsza, nić leżenie tutaj i rozmyślanie. Tym bardziej, że w tym momencie
była sama w pokoju, więc mogła spokojnie oddać się w ramiona Morfeusza. Ale
myśli uparcie ją rozbudzały, a gdy już udało jej się przysypiać, odgłosy z
korytarza wywoływały u niej szybsze bicie serca.
Podniosła się do siadu i wtuliła twarz w
kolana. Była tutaj od niecałych dwudziestu czterech godzin, a już miała dosyć.
Przerażali ją mężczyźni, z którymi dzieliła pokój, przerażali ją mężczyźni,
którzy ją porwali, wszystkiego się bała. Nawet kobiety, porwane tu tak jak i
ona, zdawały się być niebezpieczne i wrogo do niej nastawione. Fukyuu nigdy by
nie przypuszczała, że kiedykolwiek znów odczuje strach, a jednak - obawiała się
bólu. Skoro nie mogła zginąć, Akatsuki będą się nad nią znęcać, gdy ta nie
będzie chciała współpracować. I choć przez swoją nieśmiertelność nauczyła się
nad nim panować, wciąż nie było to dla niej zbyt przyjemne uczucie.
Przeklęła pod nosem i otarła dłońmi
zbierające się w kącikach jej oczu łzy. Chwilę potem mocniej ścisnęła wisiorek
na szyi, oparła głowę o ścianę i przymknęła powieki.
Usłyszawszy za drzwiami swoje imię,
popatrzyła na drzwi i z szalenie walącym sercem, zaczęła nasłuchiwać.
- Nie wiem, kto to jest. - Głos ten należał
do kobiety.
- Ma białe włosy i fiołkowe oczy. Jest
średniego wzrostu, szczupła. Na pewno nie kojarzysz? - spytał mężczyzna.
Tsutanai wydawało się, że był zdenerwowany.
- Ja kojarzę - odezwał się, jak myślała
Fukyuu, jeden z jej współlokatorów.
- Tsutanai, tak? - Na dźwięk swojego imienia
coś mocno chwyciło ją za serce. Sparaliżował ją strach.
- Nie wiem, nie przedstawiła się, ale wygląda
tak, jak pan powiedział - odpowiedział mu rozmówca. - Mieszka w tym pokoju.
Przerażona dziewczyna popatrzyła na klamkę i
uchylające się drzwi. Ktokolwiek to był, doskonale wiedział, jak wygląda i kim
jest, a to nie oznaczało niczego dobrego. Fakt, być może zainteresował się nią
lider Akatsuki, a shinobi, który ją porwał przekazał o niej nieco informacji,
jednak Fukyuu miała przeczucie, że to nie szef Brzasku stoi za drzwiami.
Chwila ta dłużyła się dziewczynie
niemiłosiernie, aż w końcu zainteresowany nią zaniechał odwiedzenia jej. Na
odchodne powiedział tylko, że jeśli głos spadnie jej z głowy, wymorduje
wszystkich, którzy się do tego przyczynili.
Drzwi za chwilę znów się otworzyły i ukazały
brzydką, grubą twarz jej współlokatora. Fukyuu mimowolnie odetchnęła z ulgą.
- Szukał cię jeden z nich, dziewczyno -
poinformował ją grubas.
Tsutanai nie odezwała się nawet słowem, a
tylko popatrzyła mężczyźnie w oczy.
- Nie jesteś tym zainteresowana? - spytał.
- Czemu miałabym być?
- Wiesz - zaczął grubas – niecodziennie do
więzienia przychodzą członkowie Akatsuki. A ten jeden bywał tutaj ostatnio
każdego dnia, a teraz w dodatku o ciebie pytał.
Tsutanai znów odpowiedziała milczeniem.
- Musisz dla nich znaczyć coś więcej, niż my.
Nami się nie interesują. Nas nie bronią.
Mężczyzna wpatrywał się w przygnębioną twarz
kobiety i poczuł, że ogarnia go zdenerwowanie. Była obojętna na to, co się
wokół niej dzieje. Każdy na jej miejscu cieszyłby się, że ma wśród swoich
oprawców obrońcę, a ta zignorowała ten fakt i nawet przez moment nie zmieniła
swojego wyrazu twarzy.
- Powiesz coś w końcu? - warknął mężczyzna,
jednocześnie szarpiąc ją za ramię. Fukyuu wlepiła w niego wrogie spojrzenie i
delikatnie przypomniała mu, co przed chwilą powiedział członek Akatsuki. - Czy
ty mi grozisz, dziewczyno?
- Nie - odparła i próbowała odepchnąć grubasa
od siebie. - Ja się tylko bronię.
- Nie przeginaj - syknął. - To, że ktoś od
nich nad tobą czuwa nie oznacza, że zdąży przybyć z odsieczą na czas.
Tsutanai po raz kolejny odpowiedziała
milczeniem, co doprowadziło jej rozmówcę do furii. Kopnął w jej łóżko i wyszedł
z pokoju, głośno trzaskając drzwiami.
Oroka siedziała na swoim łóżku nachmurzona.
Policzek wciąż bolał ją od ciosu, który ostatnio zadał jej Hidan, a w dodatku
chłopak nawet nie próbował jej przeprosić. Było to dla niej niewybaczalne. Jak
można traktować tak kobietę?! Gdzie tu kultura?!
Nawet postać Sasugi nie interesowała
dziewczyny. Po raz pierwszy od dłuższego czasu siedziała cicho i uparcie
wpatrywała się w ścianę. W końcu Genjuu rozbawiony jej dziecinnym zachowaniem
postanowił się odezwać.
- Co tym razem się stało, Oroko?
- Faceci to świnie - skomentowała otwarcie. -
Widzisz to? - spytała, wskazując swój policzek. Sasuga skinął głową,
dostrzegłszy zaczerwienienie. - To dzieło jednego z nich, Hidana - warknęła. -
Jak można bić kobietę?
- Pragnę ci tylko przypomnieć, że jesteś
więźniem Akatsuki, więc mają prawo robić z tobą co tylko zechcą - mruknął
chłopak.
Seishi posłała mu oburzone spojrzenie. Wciąż
nie rozumiała tego, po co się tutaj znalazła. A to, co powiedział jej Sasuga,
mocno ją zdziwiło.
- Kobiet się tak nie traktuje - wysyczała. -
Możecie bić siebie nawzajem, ale nie kobiety!
- W porządku, masz rację - odpowiedział
pojednawczo Genjuu. Nie chciał się z nią kłócić, bo i tak by nie wygrał.
Brunetka była zbyt uparta, żeby jej cokolwiek przetłumaczyć.
- Może i go zdenerwowałam - ciągnęła wątek
dziewczyna - ale to nie powód, żeby mnie bić.
- Hidan jest dość wybuchowy - zauważył
Sasuga. - To pewnie dlatego.
- To nie zmienia faktu!
- W porządku.
Oroka dotknęła dłonią policzka i nerwowo
pokręciła głową. Naprawdę starała się zrozumieć członków Akatsuki, ale zniewagi
kobiety nigdy nie zaakceptuje. Nawet, jeśli zrobił to szanowany morderca.
Uważała, że mężczyźni mogą bić się między sobą - nawet na śmierć, ale kobiety
tykać nie powinni. Nie po to one są.
- Swoją drogą wiesz może, czemu on jest taki
zdenerwowany? - spytał Sasuga. Pomyślał, że ta ciekawska dziewucha może się w
tym temacie orientować.
- Nie i nie interesuje mnie to - fuknęła. -
Ale to ma związek z tym drugim budynkiem.
Genjuu przymrużył lekko oczy, nad czymś się
zastanawiając. Natychmiastowo skojarzył postać Hidana z białowłosą dziewczyną,
którą niegdyś z Uchihą i Hoshigakim widzieli w jednej z wiosek. Czyżby ją
złapali? I czy ma ona w dodatku coś wspólnego z Hidanem?
Swoją drogą odkąd tylko ją zobaczył, ciągle o
niej myślał. Przypominała mu kogoś, z kim kiedyś miał styczność przez niezbyt
długi okres czasu. Nie mógł sobie jednak przypomnieć, jakie było jej imię, ani
dlaczego właściwie znalazła się w stodole jego rodzinnego domu.
- Chciałabym tam wrócić - szepnęła Oroka.
Podkurczyła kolana i objęła je ramionami. - Tam nikt mnie nie bił.
- Daj spokój. - Sasuga machnął ręką, ale
widząc, że dziewczyna rzeczywiście się martwi, wstał ze swojego łóżka i
przysiadł obok niej. Po chwili zdecydował się przytulić ją do siebie. - Hidan
na pewno nie chciał cię uderzyć. Zdenerwował się i nie zapanował nad sobą. A
teraz nie chce cię przeprosić, żeby nie stracić respektu i szacunku - wyjaśnił.
- A ty mnie nie uderzysz? Nigdy?
- Obiecuję - zapewnił chłopak, mocniej tuląc
do siebie brunetkę.
Jedynie ona podnosiła go na duchu pośród
całej bandy morderców.
Bez seeeensu. Nie mam weny ani
ochoty na pisanie, to straszne, a przecież bardzo chcę skończyć to opowiadanie.
Uh.
Nie mam nawet czasu, by
odpowiedzieć na Wasze komentarze, bo zalewają mnie zadania z biologii. Postaram
się następnym razem, Pysiaczki.
I przepraszam, że ten rozdział
jest nudny i w dodatku dodany po długim czasie.
I mam nadzieję, że Wasze
święta, w przeciwieństwie do moich, były naprawdę udane. :)
Całuuuuję!
No pięknie... Trutanai siedzi dalej w tym drugim budynku, Hidan nie chce się z nią jednak zobaczyć, Oroka się boczy, a Sasuga bawi się w starszego brata dla niej... No i... Co dalej? Jak potoczy się los Tsu?! Czy w końcu spotka sie z Hidanem?! No...?! A jesli brak weny to obejrzyj w wolnej chwili przed pisaniem Naruto movie albo poczytaj jakieś fanfick ^^ Mnie pomaga, a wiesz ile mam tego... xD
OdpowiedzUsuń[MyLittleHell.bnx.pl]
Krótkieeeeeeeee D: Prawie takie jak moje, w sensie długości, a to już jest złe. Ja jak nie mam weny, włączam Amnesię i gram, aż mi się ręce trzęsą. Jakoś się umysł odświeża przy horrorach :D Ja już jestem w domciu, nowy rozdział się tworzy. Napisz mi na GG w ogóle, bo nie mam z kim gadać, a mi się zwykle nudzi xD 11058487
OdpowiedzUsuńWitam, z tej strony Meaghan z Katalogu Naruto. Twoje opowiadanie za czasów starego adresu znajdowało się u nas w spisie, jednak aktualne już nie, ponieważ nie dostałyśmy od Ciebie zgłoszenia o przenosinach. Jeśli nadal jesteś zainteresowana reklamą na łonach naszego bloga, zapraszam Cię do ponownego zgłoszenia adresu. W komentarzu, abyś uniknęła kolejki ze względu na swoją wcześniejszą obecność, proszę Cię o dopisek "PO PRZENIESIENIU", a wtedy w pierwszej kolejności zostaniesz dodana. Pozdrawiam i czekam na odzew
OdpowiedzUsuńwww.Katalog-Naruto.blogspot.com
Hej :) Chciałabym Cię tylko powiadomić, iż zostałaś nominowana do Versatile Blogger Award. Szczegóły na moim blogu.
OdpowiedzUsuńA rozdział jak zwykle spoko.
Pozdrawiam :)