27 grudnia 2012

11. Strach jest oczekiwaniem zła.


Platon


Tsutanai noc spędziła w kuchni. Nie zmrużyła oczu nawet na minutę, jednak nie dlatego, że bała się tych wszystkich ludzi, tylko po prostu nie była śpiąca. Dopiero nad ranem odczuła zmęczenie, a dostrzegłszy, że jej współlokatorzy zeszli już na śniadanie, opuściła pomieszczenie i położyła się na niewygodnym łóżku. I tak nie mogła zasnąć.
Zastanawiała się, czego Akatsuki chcą od tych wszystkich ludzi, których zwerbowali. Na pewno nie chodziło o okup czy wzbudzenie strachu w innych wioskach, bo wtedy po prostu zaatakowaliby Nacje i dali im do zrozumienia, że są lepsi. Tu chodziło o coś więcej. Czyżby tworzyli armię?, zastanawiała się. Ale kto, u licha, będzie z nimi współpracować? Kto będzie walczył dla wroga? Kto zdradzi swoje przekonanie, przyjaciół, wioskę? Z pewnością nie ona, choć przecież tylko przekonania były w jej wypadku przeszkodą. Nie miała rodziny ani znajomych, nie mieszkała nigdzie dłużej niż miesiąc, nie była zobowiązana wobec żadnej wioski. Była wolnym ptakiem, który mógł robić, co chce, bo i tak nikt nie posądziłby jej o zdradę. Nie miał kto jej posądzać.
Tsutanai wtuliła się w sweter, którego użyła jako poduszki, i mocniej zacisnęła powieki. Nawet godzina zbawiennego snu byłaby lepsza, nić leżenie tutaj i rozmyślanie. Tym bardziej, że w tym momencie była sama w pokoju, więc mogła spokojnie oddać się w ramiona Morfeusza. Ale myśli uparcie ją rozbudzały, a gdy już udało jej się przysypiać, odgłosy z korytarza wywoływały u niej szybsze bicie serca.
Podniosła się do siadu i wtuliła twarz w kolana. Była tutaj od niecałych dwudziestu czterech godzin, a już miała dosyć. Przerażali ją mężczyźni, z którymi dzieliła pokój, przerażali ją mężczyźni, którzy ją porwali, wszystkiego się bała. Nawet kobiety, porwane tu tak jak i ona, zdawały się być niebezpieczne i wrogo do niej nastawione. Fukyuu nigdy by nie przypuszczała, że kiedykolwiek znów odczuje strach, a jednak - obawiała się bólu. Skoro nie mogła zginąć, Akatsuki będą się nad nią znęcać, gdy ta nie będzie chciała współpracować. I choć przez swoją nieśmiertelność nauczyła się nad nim panować, wciąż nie było to dla niej zbyt przyjemne uczucie.
Przeklęła pod nosem i otarła dłońmi zbierające się w kącikach jej oczu łzy. Chwilę potem mocniej ścisnęła wisiorek na szyi, oparła głowę o ścianę i przymknęła powieki.
Usłyszawszy za drzwiami swoje imię, popatrzyła na drzwi i z szalenie walącym sercem, zaczęła nasłuchiwać.
- Nie wiem, kto to jest. - Głos ten należał do kobiety.
- Ma białe włosy i fiołkowe oczy. Jest średniego wzrostu, szczupła. Na pewno nie kojarzysz? - spytał mężczyzna. Tsutanai wydawało się, że był zdenerwowany.
- Ja kojarzę - odezwał się, jak myślała Fukyuu, jeden z jej współlokatorów.
- Tsutanai, tak? - Na dźwięk swojego imienia coś mocno chwyciło ją za serce. Sparaliżował ją strach.
- Nie wiem, nie przedstawiła się, ale wygląda tak, jak pan powiedział - odpowiedział mu rozmówca. - Mieszka w tym pokoju.
Przerażona dziewczyna popatrzyła na klamkę i uchylające się drzwi. Ktokolwiek to był, doskonale wiedział, jak wygląda i kim jest, a to nie oznaczało niczego dobrego. Fakt, być może zainteresował się nią lider Akatsuki, a shinobi, który ją porwał przekazał o niej nieco informacji, jednak Fukyuu miała przeczucie, że to nie szef Brzasku stoi za drzwiami.
Chwila ta dłużyła się dziewczynie niemiłosiernie, aż w końcu zainteresowany nią zaniechał odwiedzenia jej. Na odchodne powiedział tylko, że jeśli głos spadnie jej z głowy, wymorduje wszystkich, którzy się do tego przyczynili.
Drzwi za chwilę znów się otworzyły i ukazały brzydką, grubą twarz jej współlokatora. Fukyuu mimowolnie odetchnęła z ulgą.
- Szukał cię jeden z nich, dziewczyno - poinformował ją grubas.
Tsutanai nie odezwała się nawet słowem, a tylko popatrzyła mężczyźnie w oczy.
- Nie jesteś tym zainteresowana? - spytał.
- Czemu miałabym być?
- Wiesz - zaczął grubas – niecodziennie do więzienia przychodzą członkowie Akatsuki. A ten jeden bywał tutaj ostatnio każdego dnia, a teraz w dodatku o ciebie pytał.
Tsutanai znów odpowiedziała milczeniem.
- Musisz dla nich znaczyć coś więcej, niż my. Nami się nie interesują. Nas nie bronią.
Mężczyzna wpatrywał się w przygnębioną twarz kobiety i poczuł, że ogarnia go zdenerwowanie. Była obojętna na to, co się wokół niej dzieje. Każdy na jej miejscu cieszyłby się, że ma wśród swoich oprawców obrońcę, a ta zignorowała ten fakt i nawet przez moment nie zmieniła swojego wyrazu twarzy.
- Powiesz coś w końcu? - warknął mężczyzna, jednocześnie szarpiąc ją za ramię. Fukyuu wlepiła w niego wrogie spojrzenie i delikatnie przypomniała mu, co przed chwilą powiedział członek Akatsuki. - Czy ty mi grozisz, dziewczyno?
- Nie - odparła i próbowała odepchnąć grubasa od siebie. - Ja się tylko bronię.
- Nie przeginaj - syknął. - To, że ktoś od nich nad tobą czuwa nie oznacza, że zdąży przybyć z odsieczą na czas.
Tsutanai po raz kolejny odpowiedziała milczeniem, co doprowadziło jej rozmówcę do furii. Kopnął w jej łóżko i wyszedł z pokoju, głośno trzaskając drzwiami.

Oroka siedziała na swoim łóżku nachmurzona. Policzek wciąż bolał ją od ciosu, który ostatnio zadał jej Hidan, a w dodatku chłopak nawet nie próbował jej przeprosić. Było to dla niej niewybaczalne. Jak można traktować tak kobietę?! Gdzie tu kultura?!
Nawet postać Sasugi nie interesowała dziewczyny. Po raz pierwszy od dłuższego czasu siedziała cicho i uparcie wpatrywała się w ścianę. W końcu Genjuu rozbawiony jej dziecinnym zachowaniem postanowił się odezwać.
- Co tym razem się stało, Oroko?
- Faceci to świnie - skomentowała otwarcie. - Widzisz to? - spytała, wskazując swój policzek. Sasuga skinął głową, dostrzegłszy zaczerwienienie. - To dzieło jednego z nich, Hidana - warknęła. - Jak można bić kobietę?
- Pragnę ci tylko przypomnieć, że jesteś więźniem Akatsuki, więc mają prawo robić z tobą co tylko zechcą - mruknął chłopak.
Seishi posłała mu oburzone spojrzenie. Wciąż nie rozumiała tego, po co się tutaj znalazła. A to, co powiedział jej Sasuga, mocno ją zdziwiło.
- Kobiet się tak nie traktuje - wysyczała. - Możecie bić siebie nawzajem, ale nie kobiety!
- W porządku, masz rację - odpowiedział pojednawczo Genjuu. Nie chciał się z nią kłócić, bo i tak by nie wygrał. Brunetka była zbyt uparta, żeby jej cokolwiek przetłumaczyć.
- Może i go zdenerwowałam - ciągnęła wątek dziewczyna - ale to nie powód, żeby mnie bić.
- Hidan jest dość wybuchowy - zauważył Sasuga. - To pewnie dlatego.
- To nie zmienia faktu!
- W porządku.
Oroka dotknęła dłonią policzka i nerwowo pokręciła głową. Naprawdę starała się zrozumieć członków Akatsuki, ale zniewagi kobiety nigdy nie zaakceptuje. Nawet, jeśli zrobił to szanowany morderca. Uważała, że mężczyźni mogą bić się między sobą - nawet na śmierć, ale kobiety tykać nie powinni. Nie po to one są.
- Swoją drogą wiesz może, czemu on jest taki zdenerwowany? - spytał Sasuga. Pomyślał, że ta ciekawska dziewucha może się w tym temacie orientować.
- Nie i nie interesuje mnie to - fuknęła. - Ale to ma związek z tym drugim budynkiem.
Genjuu przymrużył lekko oczy, nad czymś się zastanawiając. Natychmiastowo skojarzył postać Hidana z białowłosą dziewczyną, którą niegdyś z Uchihą i Hoshigakim widzieli w jednej z wiosek. Czyżby ją złapali? I czy ma ona w dodatku coś wspólnego z Hidanem?
Swoją drogą odkąd tylko ją zobaczył, ciągle o niej myślał. Przypominała mu kogoś, z kim kiedyś miał styczność przez niezbyt długi okres czasu. Nie mógł sobie jednak przypomnieć, jakie było jej imię, ani dlaczego właściwie znalazła się w stodole jego rodzinnego domu.
- Chciałabym tam wrócić - szepnęła Oroka. Podkurczyła kolana i objęła je ramionami. - Tam nikt mnie nie bił.
- Daj spokój. - Sasuga machnął ręką, ale widząc, że dziewczyna rzeczywiście się martwi, wstał ze swojego łóżka i przysiadł obok niej. Po chwili zdecydował się przytulić ją do siebie. - Hidan na pewno nie chciał cię uderzyć. Zdenerwował się i nie zapanował nad sobą. A teraz nie chce cię przeprosić, żeby nie stracić respektu i szacunku - wyjaśnił.
- A ty mnie nie uderzysz? Nigdy?
- Obiecuję - zapewnił chłopak, mocniej tuląc do siebie brunetkę.
Jedynie ona podnosiła go na duchu pośród całej bandy morderców.


Bez seeeensu. Nie mam weny ani ochoty na pisanie, to straszne, a przecież bardzo chcę skończyć to opowiadanie. Uh.
Nie mam nawet czasu, by odpowiedzieć na Wasze komentarze, bo zalewają mnie zadania z biologii. Postaram się następnym razem, Pysiaczki.
I przepraszam, że ten rozdział jest nudny i w dodatku dodany po długim czasie.
I mam nadzieję, że Wasze święta, w przeciwieństwie do moich, były naprawdę udane. :)
Całuuuuję! 

4 komentarze:

  1. No pięknie... Trutanai siedzi dalej w tym drugim budynku, Hidan nie chce się z nią jednak zobaczyć, Oroka się boczy, a Sasuga bawi się w starszego brata dla niej... No i... Co dalej? Jak potoczy się los Tsu?! Czy w końcu spotka sie z Hidanem?! No...?! A jesli brak weny to obejrzyj w wolnej chwili przed pisaniem Naruto movie albo poczytaj jakieś fanfick ^^ Mnie pomaga, a wiesz ile mam tego... xD
    [MyLittleHell.bnx.pl]

    OdpowiedzUsuń
  2. Krótkieeeeeeeee D: Prawie takie jak moje, w sensie długości, a to już jest złe. Ja jak nie mam weny, włączam Amnesię i gram, aż mi się ręce trzęsą. Jakoś się umysł odświeża przy horrorach :D Ja już jestem w domciu, nowy rozdział się tworzy. Napisz mi na GG w ogóle, bo nie mam z kim gadać, a mi się zwykle nudzi xD 11058487

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam, z tej strony Meaghan z Katalogu Naruto. Twoje opowiadanie za czasów starego adresu znajdowało się u nas w spisie, jednak aktualne już nie, ponieważ nie dostałyśmy od Ciebie zgłoszenia o przenosinach. Jeśli nadal jesteś zainteresowana reklamą na łonach naszego bloga, zapraszam Cię do ponownego zgłoszenia adresu. W komentarzu, abyś uniknęła kolejki ze względu na swoją wcześniejszą obecność, proszę Cię o dopisek "PO PRZENIESIENIU", a wtedy w pierwszej kolejności zostaniesz dodana. Pozdrawiam i czekam na odzew
    www.Katalog-Naruto.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej :) Chciałabym Cię tylko powiadomić, iż zostałaś nominowana do Versatile Blogger Award. Szczegóły na moim blogu.

    A rozdział jak zwykle spoko.

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń