Stefan Wyszyński
- A to kto?
Pytanie
Madary wywołało w Fuumie dziwną, nienaturalną złość. Zacisnął dłonie w piąstki
i popatrzył na niego spode łba, jednak nic się nie odezwał, ani nawet nie
zmienił wyrazu twarzy. Wciąż był obojętny. Jedynie Madara dostrzegł, że go
rozzłościł.
Fuuma zerknął
przez ramię na rozglądającą się Orokę i milczącego Sasugę, wpatrującego się w
czubki swoich butów, po czym przeniósł wzrok na mężczyznę w masce.
- Seishi i
Genjuu - odpowiedział mu, wskazując na dziewczynę, a później na chłopaka.
Madara od
razu zorientował się, po co para została przyprowadzona do oficjalnej kryjówki
Akatsuki. Z uznaniem skinął do Peina głową, po czym podszedł do więźniów.
- Jestem
Tobi - powiedział dziecinnym głosem i wystawił przed siebie rękę. - Tobi wita
was w nowym domu!
Madara uśmiechnął
się, gdy Fuuma lekko zmrużył oczy. Uwielbiał go denerwować! A świadomość, że ma
nad nim kontrolę, była bezcenna.
- Oroka -
odpowiedziała dziewczyna i, z uśmiechem na twarzy, podała mu dłoń.
- Sasuga -
mruknął od niechcenia szatyn.
- Tobi,
bądź tak dobrym chłopcem i zaprowadź ich do pokoju - powiedział Pein, a tylko
Uchiha usłyszał w jego głosie ironię, pomieszaną z poczuciem wyższości.
Madara
mrugnął oficjalnemu liderowi Brzasku sharinganem przed oczami, a następnie żywą
gestykulacją pokazał Oroce i Sasudze, żeby się za nim udali. Rudowłosy mógł
odetchnąć z ulgą.
Były dni,
kiedy "Tobi" irytował Fuumę bardziej, niż uciążliwy ból głowy
przykuwający go do łóżka, tak często mu towarzyszący. I choć Pein wiedział, że
Madara jest potężnym mężczyzną i jednocześnie jego wspólnikiem, niejednokrotnie
miał ochotę nakopać mu do dupy i pokazać, kto tutaj jest silniejszy. Niestety,
nie był to rudowłosy, z czego doskonale zdawał sobie sprawę.
- Cholerne
przedstawienie - syknął, idąc do swojego pokoju. Zamknął drzwi z trzaskiem i
usiadł na krawędzi dużego łóżka, stojącego z lewej strony pomieszczenia.
Powoli
zaczynał tracić cierpliwość. Przeszło dwanaście lat temu, razem z Konan założył
organizację Akatsuki. Jako osiemnastoletni gówniarze zdecydowali, że złapią wszystkie
bestie, o które Nacje wywołują sobie nawzajem wojny, dzięki czemu będą mogli je
kontrolować, a od dwóch lat tylko oddalają się od swojego celu. Pieprzony
Madara! Pojawił się w Brzasku i krok po kroku przejmował nad organizacją
kontrolę, wzbudziwszy zaufanie lidera, a teraz ma zamiar pokrzyżować pierwotne
plany Akatsuki i osiągnąć swój własny cel - stworzenie dziesięcio-ogoniastej
bestii. Pein doskonale zdawał sobie z tego sprawę, wiedział, w jak żałosnej
sytuacji się znalazł, ale nie mógł nic zrobić. Madara był zbyt silny i zbyt
ważny dla organizacji, by usunąć go z siedziby. A na pewno nie przed
schwytaniem Kyuubiego.
Przeczesał
włosy dłonią a następnie przeniósł wzrok na regał z książkami. Wpatrywał się w
jeden punkt dłuższą chwilę, by później wyjść z pokoju i przejść do gabinetu,
gdzie czekali na niego Itachi z Hoshigakim.
- Macie
dziewczynę? - spytał, siadając za biurkiem. Mężczyźni pokręcili przecząco
głowami.
- Misja
niewykonana, liderze - powiedział Uchiha
- Nie mamy
zamiaru uganiać się za jakąś paniusią, podczas gdy na zewnątrz panuje zamieć! -
podniósł głos Kisame. Był jednym z najbardziej impulsywnych członków Brzasku,
do czego lider zdążył się już przyzwyczaić. Wiedział, że jego wybuchy złości
nie oznaczają braku szacunku
- Siadać -
warknął Fuuma.
Hoshigaki
zmrużył gniewnie oczy, ale uspokoił swój ostry temperament.
- To
zadanie jest niewykonalne - powiedział Itachi. - Nasze klony były w okolicznych
wioskach i nikt jej nie widział. W lasach, otaczających miejsce jej
wcześniejszego pobytu, nie było żadnego śladu, który by do niej doprowadził.
Zgodnie stwierdziliśmy, że wrócimy do siedziby, nim zima nam to
uniemożliwi.
- Nie
mieliśmy nawet wystarczająco dużo pieniędzy, by spędzić kilka nocy w hotelach -
wtrącił Hoshigaki, a Uchiha skinął głową, potwierdzając jego słowa.
- Ale nie
zostawiliśmy tak tej sprawy - dodał Itachi, chcąc uprzedzić niezadowolenie
lidera. - Trzy moje kruki latają nad wioską, w której ją widzieliśmy -
powiedział. - Razem z Kisame stwierdziliśmy, że może w niej mieszkać. Jeśli tak
jest, powinna do niej wrócić w przeciągu kilku dni.
- Skąd taki
wniosek? - spytał lider i odchylił się na krześle. Podobał mu się Uchiha - był
mądry i sprytny. Wprawdzie sprzeciwił mu się, jednak nie zrezygnował do końca z
misji, co przypadło rudowłosemu do gustu.
- Gdy
myśleliśmy, że ją zabiliśmy, znajdowała się blisko tej wioski - odpowiedział
Hoshigaki.
- Rozumiem.
- Fuuma pokiwał delikatnie głową, nie odrywając wzroku od Itachiego. Jego
spojrzenie sprawiało, że mu ufał. Chciał powiedzieć mu o Madarze i prosić o
pomoc pozbycia się go, jednak jeszcze nie teraz... jeszcze było na to za
wcześnie.
- Co teraz?
- Uchiha zerknął na Hoshigakiego, który niecierpliwił się na krześle obok.
- Czekamy
na wiadomość od twoich ptaków - odparł lider. - A teraz możecie iść. A, i
zawołajcie do mnie Hidana.
Mężczyźni
bez słowa odsunęli krzesła i opuścili pokój. Chwilę później ich miejsce
zastąpił Jashinista. Ten, zauważywszy spojrzenie rudowłosego, od razu domyślił
się, że czeka go nieprzyjemna rozmowa.
- Siadaj.
Chłopak
wykonał rozkaz.
- Słucham.
Fuuma oparł
się o biurko i skrzyżował palce. Przez chwilę w ciszy wpatrywał się w Hidana,
powoli i bezboleśnie wkradając się do jego umysłu swoją specjalną techniką, po
czym wypalił:
- Pewna
dziewczyna sprawia nam niemałe kłopoty. Jest średniego wzrostu, szczupła, ma
uderzająco podobne włosy do twoich, białe, oraz cechuje ją taka sama
umiejętność co ciebie - nie umiera. Kojarzysz może?
Oczy
Jashinisty lekko się zwęziły.
- Tsutanai?
- spytał Fuuma i z powrotem odchylił się na krześle, krzyżując ręce na klatce
piersiowej. - Kim jest Tsutanai?
Hidan
zmrużył gniewnie oczy. Nienawidził, gdy lider szperał mu w głowie, a nic nie
mógł na to poradzić.
- Ah,
kuzynką - odpowiedział sobie lider, wyczytawszy to z myśli chłopaka. - I co z
tą kuzynką?
- A co ma
być? - odezwał się Hidan. Głos mu drżał.
- Jakie ma
umiejętności? Wiem, że umie się teleportować i jest nieśmiertelna. Chciałbym
dowiedzieć się o niej czegoś więcej.
- Ona nie
będzie współpracować - odparł szybko Hidan, wyraźnie poirytowany tą sytuacją. -
Nawet nie próbujcie jej łapać, szkoda czasu.
- Czyżby? -
Pein uniósł wysoko brwi. - A może bronisz jej, bo to twoja rodzina?
Białowłosy
prychnął nerwowo, próbując o niczym nie myśleć, jednak lider i tak wiedział, co
się w jego głowie kryje.
- Żałosne -
skomentował Fuuma. - Zamiast wyzbyć się uczuć, bronisz jakiejś kobiety, z którą
przecież i tak nie utrzymujesz kontaktu. Doprawdy, żałosne - powtórzył.
Pein zdawał
sobie sprawę ze swojej wyższości nad Jashinistą i nad tym, jak podczas tej
rozmowy działał na jego emocje. Chciał go rozzłościć i przestraszyć, a wszystko
po to, by się wyżyć. Skoro Madara denerwuje jego, on również postanowił znaleźć
sobie ofiarę.
- Coś
jeszcze, liderze? - warknął Hidan, a jego przełożony uśmiechnął się kpiąco.
- Jak ta
twoja kuzynka się nazywa? - spytał spokojnie Fuuma, a potem zaśmiał się pod
nosem. - No tak, Fukyuu, nieśmiertelna w końcu. W porządku, przekażę informacje
Itachiemu.
- Uchiha na
nią poluje? Powiedziałem, że to bez sensu! - krzyknął Hidan i gwałtownie podniósł
się z krzesła, dłońmi uderzając w blat.
- Siadaj -
rozkazał Fuuma, a gdy chłopak go nie posłuchał, ryknął: - Powiedziałem coś!
- To bez
sensu - syknął Jashinista, siedząc. - Nie będzie współpracować a i tak jej nie
zabijecie!
- W takim
razie kuzyn postara się, by zmieniła zdanie, bo w przeciwnym wypadku twoje
szczątki zostaną rozrzucone po całym świecie. - Głos Peina był stanowczy i nie
znoszący sprzeciwu.
- Nie mam
zamiaru ci się podporządkowywać w tej kwestii, liderze - odparł Hidan i nie
czekając na nic, wstał z krzesła.
- Nie
przeginaj - warknął jego rozmówca, również się podnosząc. Nonszalancja
Jashinisty nigdy mu się nie podobała, zwłaszcza, gdy mu się sprzeciwiał. A
robił to najczęściej ze wszystkich. Był jednak zbyt dobrym i cennym shinobi, by
się go pozbyć.
- Obiecałem
sobie, że będę się nią opiekować. - Hidan stanął przy drzwiach i odwrócił się
do Fuumy przodem. - A trzymając ją z dala od tego miejsca, właśnie to robię.
Nawet, jeśli ją tutaj sprowadzicie, nie kiwnę palcem, by zeszła na złą
drogę.
Rudowłosy
nic nie odpowiedział na wyznanie chłopaka. Wiedział, że walka z jego uporem
była w tym momencie bez sensu, więc bez słowa pozwolił mu opuścić swój gabinet.
Itachi
wrócił do swojego pokoju, odwiesił płaszcz i usiadł na łóżku, chcąc odetchnąć.
Burczenie w brzuchu zmusiło go jednak do szybkiego opuszczenia pokoju i
zrobienia sobie posiłku. Nie zdziwił się, gdy w kuchni zastał Kisame. Obaj nie
jedli nic od dzisiejszego ranka, a zbliżała się już ósma wieczorem.
Usiedli
przy stole, nie odzywając się do siebie. Nigdy nie rozmawiali dużo. Nie czuli
takiej potrzeby. A poza tym - jak pies je, to nie szczeka.
W momencie,
w którym na ich talerzach niemal już nic nie zostało, do pomieszczenia weszła
obca im dziewczyna. Drobna brunetka zlekceważyła ich zdziwienie i podeszła do lodówki.
Niestety, nie zdążyła jej nawet otworzyć - Uchiha przygwoździł ją do ściany
swoim własnym ciałem, sprawiając jej nieco bólu. Wykrzywiła twarz w grymasie i
cicho jęknęła, odwracając wzrok od swojego oprawcy.
- Kim
jesteś? - spytał poważnie kruczowłosy. Domyślał się, że lider ją tutaj
sprowadził, jednak chciał od razu wzbudzić w niej szacunek do swojej
osoby.
- Oroka -
szepnęła. - Nie krzywdź mnie!
- Jesteś tu
z rozkazu lidera?
Dziewczyna
energicznie pokiwała głową. Uchiha nie puszczał.
- He-hej! -
Znajomy głos dotarł do uszu morderców z Akatsuki. Popatrzyli w stronę drzwi i
obaj zmrużyli oczy, dostrzegłszy Sasugę. - Zostawcie ją!
- Co ty
tutaj robisz? - spytał Kisame i podszedł do chłopaka. - Nie powinieneś czasem
być w domu obok?
- Lider
zainteresował się Oroką i jej zdolnościami - wyjaśnił Genjuu i cofnął się o
krok, zauważywszy mordercze spojrzenie Hoshigakiego. - A że Oroka stwierdziła,
że jestem jej przyjacielem, wzięła mnie ze sobą.
Itachi znów
spojrzał na dziewczynę. Nie zorientował się nawet, że brunetka teraz nie dotyka
podłogi. Musiał się od niej nieco odsunąć podczas tej krótkiej rozmowy z
szatynem, przez co podniósł ją w górę.
- Puścisz
mnie? - spytała Oroka. - Proszę.
Kruczowłosy
postawił dziewczynę na ziemi i odsunął się od niej, wciąż nieufnie na nią
spoglądając. Ta zaś wzięła głęboki wdech i posłała Itachiemu pretensjonalne
spojrzenie, po czym obrażona stanęła za Sasugą.
- Nic ci
nie zrobią - mruknął chłopak przez ramię, jednak brunetka nie zareagowała. Zachowywała
się jak małe dziecko. A Genjuu tak naprawdę sam nie wierzył w to, co mówi.
Przecież Seishi była tak głupia, że każdego mogła wytrącić z równowagi, a w
organizacji pełnej morderców nie było to zbyt bezpieczne.
- Wszystko
z nią w porządku? - spytał Kisame, patrząc to na swojego partnera, który teraz
opierał się o blat, to na Genjuu.
- Tak -
odparł, kręcąc głową na nie. - Oroka, idź do pokoju. Przyniosę ci coś do
jedzenia.
Dziewczyna
posłusznie wyszła z kuchni, zostawiając chłopaków samych. Mordercy wlepili
wzrok w szatyna, który poczekał jeszcze chwilę, po czym powiedział:
- Pochodzi
z klanu Seishi.
- I
wszystko jasne - skomentował Uchiha.
- Jak dla
kogo - mruknął Kisame. - Coś więcej?
- Mają
specyficzne zdolności - odparł Itachi. - Potrafią telepatycznie rozmawiać z
ogoniastymi, więc Oroka jest dla nas cennym nabytkiem. Problem jednak w tym, że
cały ich klan jest zdrowo popieprzony.
Hoshigaki
uniósł wyżej brew, wciąż nie rozumiejąc, o co partnerowi chodzi.
- Są chorzy na umyśle - dodał
Sasuga, widząc minę mężczyzny. - Nie potrafią odróżnić dobra od zła i naiwnie
wierzą we wszystko, co im się powie.
- Każdy z
ich klanu tak ma? - nie dowierzał Kisame.
- Każdy -
potwierdził Itachi. - Jest na mnie obrażona? - zagadnął Sasugę, który skinął
głową na tak.
- Może cię
teraz unikać - mruknął szatyn. - Zrobię jej coś do jedzenia i was zostawiam.
Uchiha i
Hoshigaki uważnie przyglądali się chłopakowi, śledząc każdy jego ruch.
Kompletnie mu nie ufali. Gdyby nie Oroka, nie musieliby się martwić, że
spróbuje ich zaatakować - w więzieniu chakra jest ograniczona, tutaj natomiast
może robić co chce.
Sasuga
wiedział jednak, że atakowanie Akatsuki w pojedynkę jest pomysłem najgłupszym
na świecie. Ba! był pewien, że gdyby walczył z którymś z morderców sam na sam,
zginąłby. Oni byli zbyt silni, by im się stawiać. Im należał się szacunek,
przed nimi trzeba było odczuwać respekt.
Gdy chłopak
opuścił kuchnię z talerzem kanapek i herbatą w rękach, Uchiha utkwił wzrok w
swoim partnerze. Uparcie nad czymś rozmyślał, co było widać po jego
charakterystycznym marszczeniu brwi, po czym usiadł przy stole i zapatrzył się
na ścianę.
- Nie
zaatakuje nas - powiedział Kisame. - Co cię trapi, Itachi?
- Nic -
odparł po chwili mężczyzna. - Kompletnie nic.
Uchiha
wstał i wyszedł z kuchni, zostawiając ogłupiałego partnera samego.
Nonono, jak regularnie udaje
mi się pisać. ^^ Jestem z siebie dumna. No ale tak, wszystko lepsze od nauki,
nie? ;)
A.g.a. – A dziękuję, wena się
przyda. Choć wolałabym mieć takie chęci do nauki (w końcu matura w tym roku),
jak mam do pisania. ^^
Cantante – Pewnie Cię nie
zaciekawiło to opowiadanie, bo jest inne od moich poprzednich, a przynajmniej
staram się, by takie było. ;) A jak człowiek przyzwyczajony do love-story, to
inne typy są już mniej ciekawe. :D
Nelia – Dziękuję. :)
Alleya – Jejku jejku, spodobała
Ci się Kushina? ^^ Toć to mój pierwszy blog i pod względem umiejętności
pisania, z pewnością najsłabszy. ^^ Mam jeszcze dwa inne – kenshiki i
nagisa-fuuma, więc serdecznie Cię i tam zapraszam. :)
Na dziś Dziubaski to wszystko.
Ślę całusy!
Rozdział zaj*bisty.
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się to, jak opisujesz Peina. I ogólnie Akatsuki.
Oroka... Ciekawa postać, chora na umyśle xD
Hmm... kuzynka Hidanka, tak?? Nie mogę się doczekać rozwinięcia jej tematu.
Pozdrawiam i życzę duuużo chęci do nauki!
Jaki najsłabszy?! Kushina, to mistrzowstwo świata! I pokochałam go od pierwszego rozdziału^^ A zakończenie, aż tak piękne, że się przy tym aż wzruszyłam Q.Q No i to, że zrobiłaś z Itacha kochanego tatuśka^.^ Uwielbiam cię za to:3
OdpowiedzUsuńAle teraz, rozdział. Madara nadepnął na Pein'owi na ambicję...brr, aż błyskawice latały^^ Matko, nie odróżniać dobra od zła? To mnie zbiłaś tym z tropu...biedna Oraka, a Itaś niedobry!^^ Ale i tak mu wszystko będzie wybaczone, więc po co ja strzepię język?^^'
Czekam na kolejną notke^^ I życze weny^^
Pozdrawiam.
Mogłabyś trochę częściej pisać ;p uwielbiam twoje blogi, wszystkie bez wyjątku. Niecierpliwie czekam na kolejną notkę i życzę wieeeeeeele weny ;)
OdpowiedzUsuńAh, świetny rozdział. Tak, na początku mnie nie zaciekawił, ale teraz: o matko! Nie miałam co robić więc przeczytałam pierwsze rozdziały i mnie wciągnęło, więc teraz wchodzę dość często. ;) Do tego szablon jest śliczny *_* ... Ta białowłosa dziewczyna jest cudowna, zastanawia mnie, z jakiego anime/mangi, może wiesz? ;> Bo wiesz, nie obejrzałam zbyt dużo anime, a ostatnio wciągnęło mnie Zero no Tsukaima i już w ogóle nie mam głowy do szukania innych. xd Dobra, ale odbiegam od tematu. ; ] Itachi jaki nieufny, no ale w końcu jest wojna. Oroka jest tak tępa, że mnie to rozbawia i intryguje mnie Fukyuu, ale to bardzo. No, z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. *-* <3 Pozdrawiam. :):*
OdpowiedzUsuńNie zaciekawił, w sensie, że blog... xD
UsuńUuu... Itachi już sie dowiedział, że ona ejst głównym członkiem Aka, no i jeszcze Genjuu też... A Hidan jaki opiekuńczy, na swój chory sposób, ale jednak o.o
OdpowiedzUsuńMnie ta dziewczyna przypomina Rino (White Clarity), ale równie dobrze może to być Yu-kichi lub jedna z Touhou... (Tych ostatnich było od groma jak vocaloidów prawie xD)
OdpowiedzUsuń