13 września 2012

7. Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie.


Seneka

Nim zima na dobre zagościła w świecie shinobi, wszyscy członkowie Akatsuki, oprócz Itachiego i Kisame, zdążyli wrócić do siedziby. Zrobili to w najlepszym momencie, bowiem przez kilka kolejnych dni śnieg nieustannie sypał. I choć oni daliby radę przekopywać się przez zaspy, to nie chcieli ryzykować zdrowiem więźniów, których zwerbowali. 
W domu, wybudowanym specjalnie dla armii Brzasku, była już około setka osób. Był to wysoki, kilkupiętrowy budynek z mnóstwem pokojów, w których stało po kilka łóżek. Ściany korytarzy były białe, natomiast sypialni - brzoskwiniowe. Warunki, w którym przyszło więźniom żyć, nie były najgorsze: mieli dostęp do kilku łazienek, po jednej na każdym piętrze, oraz do dwóch kuchni z jadalniami. Lider wychodził z założenia, że jeśli mają im służyć, muszą być silni. A skoro muszą być silni, powinni dobrze zjeść, wyspać się i ogółem funkcjonować.
Pein nie wiedział, kogo tak naprawdę Akatsuki przyprowadziło do organizacji. Nie interesowało go to, aczkolwiek w związku z obowiązkiem lidera, wyszedł z właściwej siedziby i jednym skokiem dopadł do drzwi domu więźniów. Gdy tylko wszedł do środka, od razu poczuł moc swojej techniki - chakra w owym budynku była całkiem pożerana. Fuuma jednak jest przebiegłym liderem, więc na niego i członków Akatsuki jutsu to nie działało - rozpoznawało ich siłę. A wszystko po to, by więźniowie czasem ich nie zaatakowali.
Rudowłosy stanął w kuchni i zmierzył wzrokiem siedzących przy stole mężczyzn. Jedni byli muskularni i wysocy, inni niżsi i drobniejsi. Gdy tylko wyczuli potężną chakrę, przestali jeść i wstali, oddając tym samym szacunek do oprawcy. Fuuma uśmiechnął się w myślach na ten gest, i skinął do nich głową, ale oni nie usiedli. Obawiali się, że lidera to może obrazić.
- Siadać - warknął, a mężczyźni posłusznie wykonali rozkaz. - Wasza specjalizacja?
Odpowiedziała mu cisza. Zmarszczył lekko brwi i najwyraźniej przestraszył tym więźniów, bo jeden z nich się odezwał:
- Wodne techniki, proszę pana.
Fuuma zmierzył wzrokiem szczupłego blondyna z okularami na nosie, kiwnął głową i przeniósł wzrok na siedzącego obok niego szatyna.
- Walka wręcz - powiedział, łamiącym się głosem. Z daleka było widać, że cholernie bał się Peina - pocił się i nerwowo przebierał palcami u rąk.
- Również walka wręcz - mruknął czarnowłosy, trzeci z nich.
Ostatnim siedzącym przy stole był całkiem wysoki brunet o zaciętym spojrzeniu. Fuumie od razu przewinęło się przez myśl, że może sprawiać kłopoty.
- Genjutsu - odezwał się. W jego głosie nie było słychać strachu, a raczej zdenerwowanie.
- Twoje imię? 
- Po cholerę ci to? - warknął i odsunął się od stołu. Pozostali mężczyźni popatrzyli na niego z szokiem wymalowanym na twarzach.
- Odpowiedz. - Pein nie stracił opanowania mimo, że brunet od razu zaczął go denerwować. - Gadaj!
- Chcesz się zaprzyjaźnić? - prychnął. - Na nic ci moje imię!
- Też mi się nie przydasz - zauważył lider. W przeciągu sekundy wyciągnął kunai i wbił go między oczy mężczyzny. Jego ciało bezwładnie upadło na podłogę, z głuchym pacnięciem.
Przeraźliwa cisza zapanowała w kuchni, podczas której trójka więźniów ze strachem patrzyła na martwego kolegę. Nie wiedzieli jak zareagować, ale nauczyli się jednego - liderowi się nie sprzeciwia.
- Ty. - Fuuma wskazał palcem na szatyna. - Wynieś jego ciało na zewnątrz. Tylko bez numerów.
Mężczyzna pokiwał głową i natychmiast wykonał rozkaz rudowłosego. 
- Nie warto zadzierać z Akatsuki - przestrzegł pozostałych siedzących w kuchni Pein. - Wymagamy od was szacunku, bo jak widzicie, mamy nad wami całkowitą kontrolę. Zrozumiano?
Więźniowie skinęli głową w tym samym momencie, w którym niska brunetka, wchodząc do kuchni, potrąciła lidera barkiem. Na twarzy Fuumy momentalnie pojawiła się złość, którą spotęgowało zignorowanie przez dziewczynę owego faktu.
- Czy ty wiesz, co zrobiłaś? - spytał, a ciemnowłosa odstawiła kubek i odwróciła się przodem do Peina. Miała duże, czarne oczy i bardzo niewinną urodę. Patrzyła na lidera wzrokiem, w którym nie można było dostrzec ani strachu, ani respektu przed silniejszym od siebie shinobi.
- Jejku, przepraszam - powiedziała. - Nie wiedziałam, że jesteś taki delikatny. Jestem Oroka - przedstawiła się i podeszła do rudowłosego. Dwójka mężczyzn wstrzymała oddechy, widząc morderczy wzrok Fuumy.
- A ja jestem liderem Akatsuki. - Odtrącił jej rękę, sprawiając jej nieco bólu. Oroka posłała mu obrażone spojrzenie i wróciła do zajmowania się herbatą. 
- Miałam z tobą porozmawiać - odezwała się po chwili i popatrzyła przez ramię na mężczyznę.
- Wiesz, co to jest szacunek, Oroka? - spytał Fuuma. Popatrzył na wchodzącego do kuchni szatyna i skinął do niego głową. Posłuszny piesek.
- Owszem - odparła. 
- A więc mnie szanuj. Właśnie życie stracił jeden z więźniów, bo tego nie robił. Prawda? - Mężczyźni energicznie pokiwali głowami.
- W porządku. - Oroka wzruszyła ramionami. - Chce pan herbaty?
- Mam pić z wami herbatę? - prychnął. - A co ja, kurwa, wasz kolega jestem?!
- Jest pan bardzo drażliwy - zauważyła posępnie brunetka. - Myślałam...
- Ja tu jestem od myślenia - przerwał jej Fuuma. - Jaka jest twoja specjalizacja?
- Umiem rozmawiać z takimi dużymi stworzeniami. - Oroka uśmiechnęła się na samo wspomnienie białego, puszystego psa z pięcioma ogonami. Był taki kochany i tak rozkosznie mruczał!
- Z demonami? - zainteresował się lider. Jesteś Seishi?
Dziewczyna skinęła głową.
- Skąd mnie znacie?
Pein uśmiechnął się przebiegle, widząc zdziwienie na jej dziecięcej buźce. Miał ochotę skakać z radości! Kogoś takiego trzeba im było: kogoś, kto kontroluje ogoniaste bestie. Z nią Akatsuki będzie jeszcze silniejsze - gdy w końcu złapią Kyuubiego i zaczną poprzez demony sprawować władzę nad wioskami, okiełznanie bestii będzie jeszcze łatwiejsze! 
To oznaczało, że nie mógł jej stracić. Oroka nie mogła mieszkać razem z pozostałymi więźniami. Poprzez swoją głupotę, tak charakterystyczną dla klanu Seishi, mogła kogoś zdenerwować, co doprowadziłoby do jej śmierci. A lider zdecydowanie nie chciał stracić kogoś tak ważnego.
- Chodź ze mną, Oroko - powiedział, znów przywdziewając na siebie maskę obojętności.
- Po co? - spytała. - Tutaj mi dobrze.
- Zamieszkasz razem z nami - odpowiedział jej zgodnie z prawdą. Zignorował zdziwionych mężczyzn, wpatrując się prosto w brunetkę.
- Dlaczego? - dopytywała dziewczyna.
- Bo jesteś mi potrzebna. 
- W porządku. 
Oroka odłożyła kubek do zlewu i poszła schodami do pokoju, by wziąć swoje rzeczy. Gdy zeszła na dół, lider czekał na nią przy drzwiach.
- A będę mogła ich odwiedzać? - spytała, zatrzymując się. - Zaprzyjaźniłam się tutaj z jednym chłopakiem.
Fuuma przez chwilę nic nie odpowiadał. Zastanawiał się, czy jeśli kategorycznie jej tego zabroni, przestanie mu być podporządkowana. Dziewczyna miała ciężki charakter, bo była idiotycznie naiwna, ale rudowłosy był pewien, że jak raz ją urazi, to będzie pamiętała o tym do końca życia. Pieprzony klan Seishi! Byli tak potężni, a tak ułomni. Gdyby tylko wykorzystali swoją potęgę, mogliby kontrolować świat! Ale jak widać, rozum nie idzie w parze z siłą, przeszło Peinowi przez myśl.
- Z kim? - odezwał się w końcu.
- Z Sasugą Genjuu - odpowiedziała.
Lider powstrzymał się od szyderczego śmiechu. Miał pod swoim dachem dwójkę potężnych shinobi, a nawet o tym nie wiedział? Ten chłopak nie dość, że pochodził z uznanego klanu, charakteryzującego się ogromną siłą fizyczną, to jeszcze posiadał ogromną wiedzę i spryt. Tak, lider słyszał o nim niejednokrotnie, jednak nie interesowały go jego losy. Pomimo swojej uznanej reputacji, był zbyt słaby, by zasługiwać na miano pełnoprawnego członka Akatsuki.
- Możesz go wziąć ze sobą, Oroko.
 Pein wprawdzie nie chciał brać Sasugi do siedziby, jednak chcąc podtrzymać zaufanie Seishi, musiał się na to zgodzić.
- Dziękuję! - krzyknęła dziewczyna i rzuciła się liderowi na szyję. Szybko się zreflektowała i pobiegła po schodach na górne piętro, piszcząc przy tym radośnie.


Turururuuuum! Wracam. Powoli, powoli będę rozkręcać opowiadanie, powoli też doprowadzę je do końca. :) 
Dzięki Misie, że byliście. Bo to naprawdę bardzo ważne, mieć wsparcie czytelników.
Mam nadzieję, że rozdział Wam się podobał. ^^
Buziaki!





5 komentarzy:

  1. Rozdział oczywiście, że się podobał! Był boski. Nie mogę się doczekać reakcji Akasiów na wiadomość, że Oroka mieszka z nimi. Ale cóż, będę musiała poczekać.
    Pozdrawiam i życzę duużo weny!
    A.g.a.

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział! :D Przeczytałam po raz 1 wszystkie rozdziały, bo wcześniej jakoś mnie nie zaciekawiły. Mój błąd! ^^ Już chyba do końca życia zapamiętam tekst " Jesteś Uchiha, spalisz słomę, znajdziesz igłę " czy jakoś tak xD. Nie no, cudownie piszesz. Jestem straaasznie ciekawa tej białowłosej dziewczyny. I szczerze mówiąc to przeczówałam, iż będzie ona jedną z ważniejszych bohaterek, póki co. ;)
    Pozdrawiam cieplutko, kochana i życzę weny. Duużo weny. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. OMG! Właściwie to miałam napisać długi komentarz, ale właśnie się już wyżyłam na Twoim drugim blogu. Rozdział świetny, niecierpliwie czekam na nexta!/ Nelia shi-w-akatsuki.bloog.pl

    OdpowiedzUsuń
  4. Matko, przytulony Pein - widok bezcenny. Szkoda, że nie moża tego zobaczyć w 3D^^
    Dziewczyna mnie zaintrygowała. Poza tym dlaczego jest taka ważna? Hmm...same zagadki.
    Nie wiem czy wiesz, ale ostatnio przeczytałam wszystkie twoje rozdziały na kushina-w-szeregach-akatsuki i po prostu zakochałam się w twojej twórczości:3 dlatego po dogłębnych poszukiwaniach znalazłam ciebie tutaj i mam zamiar pozostać na dłużej^^
    Dodaję do obserwowanych^^
    Pozdrawiam^^
    http://wrota-do-swiata.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Hahaha Oroka, ta idiotka będzie mieszkać w głównej siedzibie Akatsuki?! O nie... Biedni Akasie, oni dostana kurwików na sama myśl ^.^"

    OdpowiedzUsuń