29 sierpnia 2012

6. Czas ucieka.


               
Wergiliusz
                
Z nieba zaczęły spadać pierwsze płatki śniegu. Jak na złość dla wędrujących shinobi, zima przychodziła coraz szybciej i coraz bardziej dawała im w kość. Wszyscy członkowie Akatsuki musieli wrócić do siedziby nim zrobi się całkiem biało, by przeczekać pierwszy atak mroźnej pory roku. Najczęściej tak właśnie było, że w zimie Brzask nie działał, zapadał w sen zimowy. Bo - chcąc nie chcąc - przyznać musieli, że walka w takich warunkach była męcząca i niosła za sobą choroby, o czym zdążyli się przekonać.
Trójka mężczyzn w zabójczym tempie przeskakiwała z gałęzi na gałąź. Płaszcze dwójki z nich powiewały na wietrze, tworząc przy tym głośny szum, stukot butów o drewno odbijał się w ich uszach, a śnieg nieprzyjemnie drażnił ich oczy. Pogoda ta nie była dobra na wędrówkę.
     Zatrzymali się sto metrów przed niedużą wioską. Właśnie rozpoczynał się w niej wieczorny festyn, o czym poinformowały ich radosne okrzyki i powywieszane wszędzie chorągiewki. Niechętnie weszli między budynki, by ewentualnie zwerbować kolejnych potencjalnych shinobi, którzy mogliby być pionkami w rękach Akatsuki. Rozglądali się wokół, ale tylko kruczowłosy chłopak i drugi, przypominający rekina. Trzeci z nich schował dłonie w kieszeniach kurtki i patrzył pod swoje stopy. Czuł wstyd, krocząc obok morderców, jednak nic nie mógł na to poradzić. A żyć chciał, bardzo chciał.
- Itachi, czujesz? - odezwał się nagle Hoshigaki Kisame, zatrzymując się. Zainteresował tymi słowami szatyna, Sasugę Genjuu, który podniósł głowę i mrużąc oczy przyjrzał się jego zdziwionej twarzy.
- Ta chakra - potwierdził Uchiha, delikatnie kiwnąwszy głową. - Ta dziewczyna tutaj jest.
          - Żyje?
Kruczowłosy wzruszył ramionami, a następnie powiedział:
- Za mną.
Sasuga musiał skoczyć za nim na dach, mimo swej ogromnej niechęci, oraz przebiec przez wioskę i zatrzymać się na krawędzi jednego z budynków. Na pustej i ciemnej ulicy dostrzegł wysoką, białowłosą dziewczynę w ciemnym płaszczu. W prawej ręce trzymała butelkę z napojem najprawdopodobniej alkoholowym, lewą natomiast schowała do kieszeni. Opierała się o dom i miała zamknięte oczy, jak gdyby izolując się od otaczającego ją świata.
- Kto to? - spytał odruchowo, czując potęgę jej chakry. Skarcił się za to w myślach, choć - ku jego zdziwieniu - otrzymał odpowiedź.
       - W tym problem, że nie wiemy, ale jest nieśmiertelna - warknął Kisame. Sasuga spojrzał na niego pytająco, lecz nikt nie chciał mu tego wyjaśnić.
- Idziemy - rozkazał Uchiha.
Trójka mężczyzn w jednej chwili zeskoczyła z dachu, pojawiając się przed szczupłą kobietą. Ta, usłyszawszy pacnięcie o ziemię, powoli otworzyła oczy, ukazując ich jasną barwę. Nie byli jednak pewni, co to za kolor. Było zbyt ciemno.
Nieśmiertelna zlustrowała wzrokiem każdego od stóp do głów i od razu rozpoznała chakrę dwóch z nich oraz ich płaszcze, dzięki czemu przyporządkowała ich do odpowiedniej organizacji, a co za tym idzie - do zbrodniarzy. Nie chciała mieć z nimi nic wspólnego.
Jak gdyby nigdy nic oderwała plecy od domu i próbowała przejść między Uchihą a Sasugą, jednak Itachi zablokował jej drogę ręką.
- Cokolwiek chcecie, nie zgadzam się. - Kobieta patrzyła prosto przed siebie, ignorując natarczywe spojrzenia mężczyzn.
- Nie pytamy o zgodę - zauważył Uchiha i w sekundę przygwoździł białowłosą do ściany, uniemożliwiając jej jakikolwiek ruch. Wypuściła z dłoni piwo i utkwiła w mężczyźnie swoje obojętne spojrzenie. - Jak to zrobiłaś?
Kobieta nie odpowiedziała. W miejscu, w którym przed chwilą stała, został jedynie biały dym.
- Niech ją szlag - warknął Kisame.
         - Kim ona, u licha, jest? - Itachi rozglądnął się dookoła jak gdyby z nadzieją, że znajdzie ją gdzieś obok. Nic z tego. - Wyraźnie nie chce mieć z nami nic wspólnego.
- Dlatego nie walczy, a ucieka, jak tchórz. - Hoshigaki podrapał się po głowie i skierował się w lewo. Uchiha i Genjuu zaraz do niego dołączyli. - Mam dość smarkuli. Raz, że nas oszukała, a dwa, udało jej się zwiać - syknął. - Lider nas zamorduje.
       - Jeśli ją gdzieś zobaczysz, mów - polecił mu Itachi, uważnie się rozglądając. - Zablokuję jej przepływ chakry, a wtedy nie będzie miała wyjścia.
- Będzie zmuszona z nami pójść - mruknął Kisame i szukał długich, białych włosów. Kobiety jednak nigdzie nie było.

W parę dni później lider, zaalarmowany o nieśmiertelnej białowłosej, wraz z Uchihą, Hoshigakim i Konan pojawił się w wiosce, w której ostatni raz ją widziano. Sasuga natomiast został wtrącony do więzienia, które wyglądało jak zwykły, dobrze urządzony dom.
W czwórkę stanęli na dachu jednego z wyższych budynków i uważnie rozglądnęli się na boki. Każdy z nich doskonale zdawał sobie sprawę, że kobieta miała dość czasu, by opuścić to miejsce, jednak chcieli się co do tego upewnić.
- Mam ją! - powiedział równocześnie z Itachim, Kisame. Pein również nie odwracał od kogoś wzroku.
- Wrabia nas - zauważył wściekły. - Porobiła klony. Wiedziała, że będziemy jej szukać.
- Spryciula - skomentował Kisame.
- Zniszczcie te klony.
Po trzydziestu minutach poszukiwania kopii białowłosej, spotkali się przy wyjściu z wioski. Zdenerwowani i wyprowadzeni z równowagi. Wiedzieli jednak, że powinni złapać tę kobietę. Nie dość, że biła od niej potężna chakra, to jeszcze postanowiła zadrzeć z Akatsuki, tworząc kilkanaście klonów, które miały za zadanie ich zmylić i dodać jej czasu na odnalezienie kryjówki. Fakt ten był dla lidera Brzasku tak irytujący, że nie potrafił przestać chodzić w kółko.
- Nikt nie będzie sobie z nami pogrywał - warknął, uderzając w drzewo. - Macie ją znaleźć, jasne?
- Obawiam się, że to będzie trudne - zauważył Uchiha. - Świat jest duży, a ona dość mała. Nawet nie wiemy, jak się nazywa.
- Opisywać ją, języków w gębach nie macie?! - krzyknął rudowłosy. - Waszym zadaniem jest przyprowadzenie jej do organizacji. Ma być żywa, zrozumiano?
Itachi i Kisame popatrzyli na siebie, a następnie utkwili wzrok w zrezygnowanej Konan. Wyraźnie popierała partnerów: nie mieli szans na znalezienie jej.
- Odpuść, Pein - wtrąciła się. Jeszcze bardziej go tym rozwścieczyła. - Możemy mieć setki takich. Uganianie się za jedną, silniejszą osobą o której nic nie wiemy jest bez sensu. Stracą tylko czas, którego mamy coraz mniej - zauważyła. - Poza tym spójrz tylko na pogodę - dodała i ręką wskazała na śnieg. - Nie są to dobre warunki do podróży.
         - W dodatku kobieta wie, że jej szukamy - wtrącił kruczowłosy. - Nie zostanie nigdzie na dłużej, niż jeden, dwa dni. To jak szukanie igły w stogu siana.
- Jesteś Uchiha, spalisz siano, znajdziesz igłę - warknął Pein. - Bez niej macie mi się na oczy nie pokazywać - oznajmił, a następnie złapał Konan za ramię i zniknął razem z nią w białym dymie.
- Niech go szlag - syknął Kisame. - Jesteś Uchiha, spalisz siano, znajdziesz igłę - przedrzeźnił lidera. - Kurwa, na starość zaczyna mu odwalać! Zamiast jednej nieśmiertelnej lali, która i tak nie będzie chciała nam się podporządkować, moglibyśmy znaleźć tysiąc innych!
          - Masz rację - przyznał Itachi. - Chodźmy. Nie stójmy tutaj jak kretyni.
Partnerzy zaczęli oddalać się od wioski w nadziei, że poszli w dokładnie tym samym kierunku, co ich białowłosa ofiara.

Kobieta usiadła w niedużej jaskini i przyciągnęła kolana pod brodę. Ułożyła na nich głowę, a nieobecnym wzrokiem przypatrywała się spadającym płatkom śniegu. Od kilku ostatnich dni nie myślała o niczym innym, jak o Akatsuki. Czego od niej chcieli? Czym zasłużyła sobie, o ironio, by tak groźna organizacja jej szukała? Po jaką cholerę? Dość miała swoich zmartwień! Nie chciała uciekać, ale nie chciała być zniewoloną. Gdyby tylko nie była nieśmiertelna...
Ból w sercu spowodował, że skuliła się jeszcze bardziej. Za każdym razem, gdy myślała o śmierci, czuła ogromne ukłucie w klatce piersiowej. Tak bardzo tego pragnęła! Tak marzyła o tym, by więcej nie cierpieć, by spotkać się z...
Wiatr dmuchnął kobiecie w twarz, nieprzyjemnie drażniąc jej policzki. Na chwilę odgonił od niej nieprzyjemne myśli, lecz zaraz znów zaczęła się martwić.
- Niech cię szlag - przeklęła, przywołując w myślach sylwetkę mężczyzny, którego znienawidziła z całego serca. - Pozwól mi umrzeć...
Jęknęła, gdy ból w klatce piersiowej omal nie spowodował utraty tchu. Odrzuciła głowę w tył i wzięła kilka głębszych wdechów. To i tak na nic. Od kilku lat zadręcza się myślami o śmierci, przyzwyczaiła się do kłucia w sercu, a właściwie do myśli, że będzie ją męczył. Wciąż nie potrafiła zapanować nad swoją reakcją.
        Białowłosa wcisnęła się w jak najdalszy kąt jaskini i włożyła ręce pod płaszcz, prawą dłoń zaciskając na naszyjniku. Tylko jedna myśl dawała jej ukojenie, choć jednocześnie przypominała najgorszy okres w jej życiu. I choć od tego czasu minęły już cztery lata, nadal nie umiała zapanować nad łzami, zbierającymi się w kącikach jej fiołkowych oczu.


2 komentarze:

  1. OMG, czy to jest siostra Hidana? *u* /Nelia shi-w-akatsuki.bloog.pl

    OdpowiedzUsuń
  2. O chol... Normalnie niewierze... JAK?! Zabili ją z łatwością, a tu się okazuje, że wystrychnęła ich! Hahah nie wierzyłam, ze ktoś będzie wstanie to zrobić z Akatsuki ^^

    OdpowiedzUsuń