Wergiliusz
Z nieba zaczęły spadać pierwsze płatki śniegu.
Jak na złość dla wędrujących shinobi, zima przychodziła coraz szybciej i coraz
bardziej dawała im w kość. Wszyscy członkowie Akatsuki musieli wrócić do
siedziby nim zrobi się całkiem biało, by przeczekać pierwszy atak mroźnej pory
roku. Najczęściej tak właśnie było, że w zimie Brzask nie działał, zapadał w
sen zimowy. Bo - chcąc nie chcąc - przyznać musieli, że walka w takich
warunkach była męcząca i niosła za sobą choroby, o czym zdążyli się przekonać.
Trójka mężczyzn w zabójczym tempie
przeskakiwała z gałęzi na gałąź. Płaszcze dwójki z nich powiewały na
wietrze, tworząc przy tym głośny szum, stukot butów o drewno odbijał się w
ich uszach, a śnieg nieprzyjemnie drażnił ich oczy. Pogoda ta nie była
dobra na wędrówkę.
Zatrzymali się sto
metrów przed niedużą wioską. Właśnie rozpoczynał się w niej wieczorny festyn, o
czym poinformowały ich radosne okrzyki i powywieszane wszędzie chorągiewki.
Niechętnie weszli między budynki, by ewentualnie zwerbować kolejnych
potencjalnych shinobi, którzy mogliby być pionkami w rękach Akatsuki.
Rozglądali się wokół, ale tylko kruczowłosy chłopak i drugi, przypominający
rekina. Trzeci z nich schował dłonie w kieszeniach kurtki i patrzył pod swoje
stopy. Czuł wstyd, krocząc obok morderców, jednak nic nie mógł na to poradzić.
A żyć chciał, bardzo chciał.
- Itachi, czujesz? - odezwał się nagle
Hoshigaki Kisame, zatrzymując się. Zainteresował tymi słowami szatyna, Sasugę
Genjuu, który podniósł głowę i mrużąc oczy przyjrzał się jego zdziwionej
twarzy.
- Ta chakra - potwierdził Uchiha, delikatnie
kiwnąwszy głową. - Ta dziewczyna tutaj jest.
- Żyje?
Kruczowłosy wzruszył ramionami, a następnie
powiedział:
- Za mną.
Sasuga musiał skoczyć za nim na dach, mimo swej
ogromnej niechęci, oraz przebiec przez wioskę i zatrzymać się na krawędzi
jednego z budynków. Na pustej i ciemnej ulicy dostrzegł wysoką, białowłosą
dziewczynę w ciemnym płaszczu. W prawej ręce trzymała butelkę z napojem
najprawdopodobniej alkoholowym, lewą natomiast schowała do kieszeni. Opierała
się o dom i miała zamknięte oczy, jak gdyby izolując się od otaczającego ją
świata.
- Kto to? - spytał odruchowo, czując potęgę jej
chakry. Skarcił się za to w myślach, choć - ku jego zdziwieniu - otrzymał
odpowiedź.
- W tym problem, że nie
wiemy, ale jest nieśmiertelna - warknął Kisame. Sasuga spojrzał na niego
pytająco, lecz nikt nie chciał mu tego wyjaśnić.
- Idziemy - rozkazał Uchiha.
Trójka mężczyzn w jednej chwili zeskoczyła z
dachu, pojawiając się przed szczupłą kobietą. Ta, usłyszawszy pacnięcie o
ziemię, powoli otworzyła oczy, ukazując ich jasną barwę. Nie byli jednak pewni,
co to za kolor. Było zbyt ciemno.
Nieśmiertelna zlustrowała wzrokiem każdego od
stóp do głów i od razu rozpoznała chakrę dwóch z nich oraz ich płaszcze, dzięki
czemu przyporządkowała ich do odpowiedniej organizacji, a co za tym idzie
- do zbrodniarzy. Nie chciała mieć z nimi nic wspólnego.
Jak gdyby nigdy nic oderwała plecy od domu i
próbowała przejść między Uchihą a Sasugą, jednak Itachi zablokował jej drogę
ręką.
- Cokolwiek chcecie, nie zgadzam się. - Kobieta
patrzyła prosto przed siebie, ignorując natarczywe spojrzenia mężczyzn.
- Nie pytamy o zgodę - zauważył Uchiha i w
sekundę przygwoździł białowłosą do ściany, uniemożliwiając jej jakikolwiek
ruch. Wypuściła z dłoni piwo i utkwiła w mężczyźnie swoje obojętne spojrzenie.
- Jak to zrobiłaś?
Kobieta nie odpowiedziała. W miejscu, w którym
przed chwilą stała, został jedynie biały dym.
- Niech ją szlag - warknął Kisame.
- Kim ona, u licha,
jest? - Itachi rozglądnął się dookoła jak gdyby z nadzieją, że znajdzie ją
gdzieś obok. Nic z tego. - Wyraźnie nie chce mieć z nami nic wspólnego.
- Dlatego nie walczy, a ucieka, jak tchórz. -
Hoshigaki podrapał się po głowie i skierował się w lewo. Uchiha i Genjuu zaraz
do niego dołączyli. - Mam dość smarkuli. Raz, że nas oszukała, a dwa, udało jej
się zwiać - syknął. - Lider nas zamorduje.
- Jeśli ją gdzieś
zobaczysz, mów - polecił mu Itachi, uważnie się rozglądając. - Zablokuję jej
przepływ chakry, a wtedy nie będzie miała wyjścia.
- Będzie zmuszona z nami pójść - mruknął Kisame
i szukał długich, białych włosów. Kobiety jednak nigdzie nie było.
W parę dni później lider, zaalarmowany o
nieśmiertelnej białowłosej, wraz z Uchihą, Hoshigakim i Konan pojawił się w
wiosce, w której ostatni raz ją widziano. Sasuga natomiast został wtrącony
do więzienia, które wyglądało jak zwykły, dobrze urządzony dom.
W czwórkę stanęli na dachu jednego z wyższych
budynków i uważnie rozglądnęli się na boki. Każdy z nich doskonale zdawał sobie
sprawę, że kobieta miała dość czasu, by opuścić to miejsce, jednak chcieli się
co do tego upewnić.
- Mam ją! - powiedział równocześnie z Itachim,
Kisame. Pein również nie odwracał od kogoś wzroku.
- Wrabia nas - zauważył wściekły. - Porobiła
klony. Wiedziała, że będziemy jej szukać.
- Spryciula - skomentował Kisame.
- Zniszczcie te klony.
Po trzydziestu minutach poszukiwania kopii
białowłosej, spotkali się przy wyjściu z wioski. Zdenerwowani i wyprowadzeni z
równowagi. Wiedzieli jednak, że powinni złapać tę kobietę. Nie dość, że biła od
niej potężna chakra, to jeszcze postanowiła zadrzeć z Akatsuki, tworząc
kilkanaście klonów, które miały za zadanie ich zmylić i dodać jej czasu na
odnalezienie kryjówki. Fakt ten był dla lidera Brzasku tak irytujący, że nie
potrafił przestać chodzić w kółko.
- Nikt nie będzie sobie z nami pogrywał -
warknął, uderzając w drzewo. - Macie ją znaleźć, jasne?
- Obawiam się, że to będzie trudne - zauważył
Uchiha. - Świat jest duży, a ona dość mała. Nawet nie wiemy, jak się nazywa.
- Opisywać ją, języków w gębach nie macie?! -
krzyknął rudowłosy. - Waszym zadaniem jest przyprowadzenie jej do organizacji.
Ma być żywa, zrozumiano?
Itachi i Kisame popatrzyli na siebie, a
następnie utkwili wzrok w zrezygnowanej Konan. Wyraźnie popierała partnerów:
nie mieli szans na znalezienie jej.
- Odpuść, Pein - wtrąciła się. Jeszcze bardziej
go tym rozwścieczyła. - Możemy mieć setki takich. Uganianie się za jedną,
silniejszą osobą o której nic nie wiemy jest bez sensu. Stracą tylko czas,
którego mamy coraz mniej - zauważyła. - Poza tym spójrz tylko na pogodę -
dodała i ręką wskazała na śnieg. - Nie są to dobre warunki do podróży.
- W dodatku kobieta
wie, że jej szukamy - wtrącił kruczowłosy. - Nie zostanie nigdzie na dłużej, niż
jeden, dwa dni. To jak szukanie igły w stogu siana.
- Jesteś Uchiha, spalisz siano, znajdziesz igłę
- warknął Pein. - Bez niej macie mi się na oczy nie pokazywać - oznajmił, a
następnie złapał Konan za ramię i zniknął razem z nią w białym dymie.
- Niech go szlag - syknął Kisame. - Jesteś
Uchiha, spalisz siano, znajdziesz igłę - przedrzeźnił lidera. - Kurwa, na
starość zaczyna mu odwalać! Zamiast jednej nieśmiertelnej lali, która i tak nie
będzie chciała nam się podporządkować, moglibyśmy znaleźć tysiąc innych!
- Masz rację - przyznał
Itachi. - Chodźmy. Nie stójmy tutaj jak kretyni.
Partnerzy zaczęli oddalać się od wioski w
nadziei, że poszli w dokładnie tym samym kierunku, co ich białowłosa ofiara.
Kobieta usiadła w niedużej jaskini i
przyciągnęła kolana pod brodę. Ułożyła na nich głowę, a nieobecnym wzrokiem
przypatrywała się spadającym płatkom śniegu. Od kilku ostatnich dni nie myślała
o niczym innym, jak o Akatsuki. Czego od niej chcieli? Czym zasłużyła sobie, o
ironio, by tak groźna organizacja jej szukała? Po jaką cholerę? Dość miała
swoich zmartwień! Nie chciała uciekać, ale nie chciała być zniewoloną. Gdyby
tylko nie była nieśmiertelna...
Ból w sercu spowodował, że skuliła się jeszcze
bardziej. Za każdym razem, gdy myślała o śmierci, czuła ogromne ukłucie w
klatce piersiowej. Tak bardzo tego pragnęła! Tak marzyła o tym, by więcej nie
cierpieć, by spotkać się z...
Wiatr dmuchnął kobiecie w twarz, nieprzyjemnie
drażniąc jej policzki. Na chwilę odgonił od niej nieprzyjemne myśli, lecz zaraz
znów zaczęła się martwić.
- Niech cię szlag - przeklęła, przywołując w
myślach sylwetkę mężczyzny, którego znienawidziła z całego serca. - Pozwól mi
umrzeć...
Jęknęła, gdy ból w klatce piersiowej omal nie
spowodował utraty tchu. Odrzuciła głowę w tył i wzięła kilka głębszych wdechów.
To i tak na nic. Od kilku lat zadręcza się myślami o śmierci, przyzwyczaiła się
do kłucia w sercu, a właściwie do myśli, że będzie ją męczył. Wciąż nie
potrafiła zapanować nad swoją reakcją.
Białowłosa wcisnęła się
w jak najdalszy kąt jaskini i włożyła ręce pod płaszcz, prawą dłoń zaciskając
na naszyjniku. Tylko jedna myśl dawała jej ukojenie, choć jednocześnie
przypominała najgorszy okres w jej życiu. I choć od tego czasu minęły już
cztery lata, nadal nie umiała zapanować nad łzami, zbierającymi się w kącikach
jej fiołkowych oczu.
OMG, czy to jest siostra Hidana? *u* /Nelia shi-w-akatsuki.bloog.pl
OdpowiedzUsuńO chol... Normalnie niewierze... JAK?! Zabili ją z łatwością, a tu się okazuje, że wystrychnęła ich! Hahah nie wierzyłam, ze ktoś będzie wstanie to zrobić z Akatsuki ^^
OdpowiedzUsuń