José Saramago
Przez kolejny miesiąc Akatsuki nie dawało o
sobie żadnego znaku życia. Jedynymi członkami, których w siedzibie nie było
byli Tobi i Zetsu, którzy próbowali wytropić aktualne miejsce pobytu Sasuke.
Doskonale wiedzieli, że są coraz bliżej swojego celu, który zresztą zbyt
ostrożny nie był - w co drugim hotelu Madara mógł dowiedzieć się czegoś na
temat młodego Uchihy. Im dalej od Wioski Liścia i Dźwięku, tym mniejsza była
czujność Sasuke. Głupiec.
O misji Tobiego i Zetsu nikt, poza Peinem i
Konan, nie wiedział. Obiektem zainteresowania członków Brzasku była dziewczyna,
która przeżyła tortury Itachiego Uchihy. Gdy bardzo powoli wracała do siebie
dzięki zabiegom przypadkowo porwanego z jednej z wiosek medyka, każdy członek
wszedł do sali operacyjnej i przyglądnął się nieśmiertelnej Tsutanai. Miała
teraz bandaże na nogach i rękach oraz ku zdziwieniu przestępców - otwartą jamą
brzusznę, nad którą medyk tak cierpliwie pracował. Przez ostatni miesiąc nie robił
nic innego, tylko leczył dziewczynę. Udało mu się ułożyć jej organy na
właściwych miejscach i przyczepić do nich naczynka krwionośne, jednak zanim
Fukyuu dojdzie do siebie, minie jeszcze sporo czasu. Operacje przeprowadzone
przez mężczyznę mogły się przecież nie przyjąć.
Oroka i Sasuga odczuli nieobecność koleżanki
z pokoju mimo, iż tak naprawdę w ogóle jej nie znali. Nie rozmawiali z nią
praktycznie ani razu, a jedyne zdania, które ku sobie kierowali były zapytaniami
o jakiegoś członka Akatsuki tudzież o godzinę. I to najczęściej Genjuu
próbował rozpocząć rozmowę, co i tak mu się nie udawało.
Świadomość, że ich współlokatorka dochodzi
teraz do siebie po bestialskim wyłamywaniu kości i wbijanu noża wszędzie gdzie
się da wcale nie poprawiała im nastroju. A właściwie Sasudze, bo Oroka nadal
wierzyła, że otaczający ją ludzie nie są źli - choć powoli zaczynała wątpić w
ich dobroć. Genjuu natomiast wiedział, że jego jeden zły krok może skończyć się
tragicznie, bo przecież nieśmiertelny nie był.
Gdy pogoda się poprawiła i mrozy nie były już
tak trzaskające, lider zaczął wysyłać swoich członków na misje. W powietrzu
czuć było zbliżającą się wojnę. Więzienie Brzasku zapełniało się coraz to
nowymi osobami, które były zbyt słabe fizycznie by uciec Akatsuki, i zbyt słabe
psychicznie, by wyprzeć się życia. Poddani działaniu iluzji Madary, zachowywali
się jak banda kretynów, która rzucała się do walki i broniła swoich panów. Pein
raz nawet przećwiczył swoją taktykę wojenną i, ku jego zadowoleniu, zadziałała.
Dziesiątka ludzi chwilowo zatrzymała atak Hidana, który zgłosił się na
ochotnika by wyładować złość, zabijając ich. A skoro taka garstka osób
zatrzymała ninję klasy S, to ich armia z pewnością opóźni atak Wiosek, gdy
Akatsuki zdobędzie już Kyuubiego.
Tymczasem medyk, pomimo niezadowolenia Fuumy,
przez kolejny miesiąc leczył Tsutanai. I w końcu, po ponad sześćdziesięciu
dniach, postanowił wybudzić ją i sprawdzić, czy jest w stanie normalnie
funkcjonować. Gdy dziewczyna bardzo powoli otworzyła oczy, nieobecnym wzrokiem przejechała
po twarzy swojego lekarza, później po suficie i otaczających ją ścianach. Nie
potrafiła skupić swojej uwagi w jednym miejscu.
- Spójrz na mnie - rozkazał mężczyzna, a
dziewczyna posłusznie odwróciła głowę w jego kierunku. Jego brązowe oczy bacznie
przyglądały się jej twarzy, przez co Fukyuu poczuła się nieswojo. Myślała, że
stoi nad nią morderca, który wyleczył ją tylko po to, by zrobić z niej maszynę
do zabijania. A ona nie chciała nią być. Nie chciała być jak ci, którzy
odebrali jej Kitai.
Mężczyzna, dostrzegłszy, że świadomość
pacjentki powędrowała gdzie indziej, strzelił palcami nad jej twarzą. Znów
skupiła na nim swoją uwagę.
- Czujesz to? - spytał, deliktnie dotknąwszy
jej nogi. Z trudem pokiwała głową. - A teraz? - Medyk ucisnął rękę dziewczyny.
Poczuła to. - Boli cię coś?
Tsutanai patrzyła na niego z lekkim strachem,
z czego brązowowłosy doskonale zdawał sobie sprawę. Chcąc jednak zachować
się jak najbardziej profesjonalnie i nie podpaść członkom Akatuski za
spoufalanie się z pacjentką, zachowywał dystans i nie ukazywał emocji.
Gdy nie zareagowała na jego pytanie, lekko
się poirytował i mocniej dotknął jej brzucha. Jęknęła, wywracając do góry
oczami.
- Przeprowadziłem na tobie mnóstwo operacji -
poinformował ją mężczyzna. - Minie jeszcze trochę czasu, zanim ból zniknie. W
najlepszym wypadku za dwa tygodnie będziesz mogła próbować usiąść.
Dziewczyna próbowała coś powiedzieć, jednak
głos uwiązł jej w gardle. Zamiast tego z jej fiołkowych oczu powoli wytoczyło
się kilka łez, demaskujących jej psychiczną słabość.
Brązowowłosy spojrzał z uwagą na swoją
pacjentkę i przez chwilę zastanawiał się, co jest powodem jej płaczu. Ból? Ale
jaki? Psychiczny czy fizyczny? O ile ten drugi był w stanie uśmierzyć, o tyle
pierwszy musiał minąć sam, lub mógł towarzyszyć jej już do końca życia.
Nie zaprzątając sobie głowy głupotami, medyk
pokręcił się jeszcze chwilę wokół Tsutanai, po czym poszedł powiedzieć liderowi
o postępach. Dziewczyna natomiast lekko poruszyła głową w kierunku drzwi, by
móc zaobserwować, czy ktoś przypadkiem nie wchodzi do pomieszczenia. Ku jej
uldze, nikt jej nie odwiedził.
Hidan, dowiedziawszy się, że jego kuzynka
jest przytomna, zaniechał odwiedzin. Nie chciał niepotrzebnie jej denerwować
swoją obecnością. Nie teraz, kiedy musi dojść do siebie. Siedział więc z
założonymi rękami na kanapie w salonie Akatsuki i tępo wpatrywał się w ścianę
przed sobą, myślami będąc daleko stąd. Wspominał ciągle czasy, w których
Tsutanai i on byli szczęśliwi. I choć nigdy nie byli dla siebie najbliższymi -
Hidan miał swoich przyjaciół, a dziewczyna wolała samotność - zawsze potrafili się
zrozumieć. Mieli nawet wspólne sekretne miejsce, gdzie mogli poskładać myśli,
posiedzieć w samotności lub razem. I to ich najbardziej do siebie zbliżało.
- Masz zamiar siedzieć tak teraz całymi
dniami? - spytał chłodno Pein, wchodząc do salonu. Odpowiedziała mu cisza. -
Hidan, do cholery, nie zachowuj się jak dziecko. Jesteś obrażony od dwóch
miesięcy...
- Ale o co ci chodzi, liderze? - spytał
chłopak, spoglądając w jego stronę. Wstał i podszedł do rudowłosego, który
swoim obojętnym wzrokiem próbował doprowadzić go do furii. - Tańczę jak mi
zagrasz, wypełniam każdą misję, jaką sobie zażyczysz. Nawet ci kurwa jedzenie
kupuje, gdy tego zapragniesz - warknął. - A to, że się nie odzywam, to chyba
tylko dodatkowy plus? Nie jestem wkurwiający - powiedział, cytując
wypowiedziane kiedyś przez Fuumę słowa. - Poza tym nie mam ochoty na rozmowy z
tobą.
- Tsutanai czuje się coraz lepiej -
powiedział Pein, gdy Hidan go wyminął. Rudowłosy nie musiał się nawet odwracać
by wiedzieć, że mężczyzna się zatrzymał. - Niedługo całkiem dojdzie do siebie.
Chcę, żebyś z nią wtedy porozmawiał.
- Wybij to sobie z głowy, liderze.
- Tylko ty jesteś w stanie ją przekonać, by
do nas dołączyła - zauważył, odwracając się do Hidana. Miał splecione na
piersiach ręce i patrzył na niego spode łba. - To rozkaz.
- Mówiłem ci, że tego nie zrobię - warknął
chłopak.
- Chcesz, żeby Uchiha powtórzył swoje
zabiegi?
Hidan prychnął nerwowo. Spokojny ton głosu
lidera i fakt, że otwarcie nim manipuluje, doprowadzał go do szaleństwa. Nie
chciał, by jego mała Tsu była wśród członków Akatsuki, by zabijała. Ona się do
tego nie nadaje.
- Masz zamiar znęcać się nad nią, dopóki się
nie zgodzi do nas dołączyć? - spytał Hidan, a Fuuma tylko skinął głową. -
Skurwiel.
- Uważaj na słowa. Gdy będzie w stanie
rozmawiać, pójdziesz do niej i powiesz jej, że teraz tutaj jest jej dom. Jasne?
Jashinista nic nie odpowiedział. Nie był w
stanie. Spełnienie rozkazów lidera było jedynym sposobem, by ocalić ją przed
cierpieniem, a z drugiej strony miał doprowadzić do tego, by dziewczyna stała
się bezlitosnym mordercą? Nie czuł się na siłach, by ją sprowadzić na tę drogę.
Gdyby to był ktokolwiek inny, nawet by się nie zawahał. Zapewne zachowywałby
się jak Uchiha, zmasakrowałby tę osobę, gdyby nie wyraziła zgody. Ale to jest
Tsutanai... Jego mała kuzynka Tsutanai. Jak ona miała zabijać ludzi? No jak?
- Przemyśl to - dodał lider, gdy Hidan,
zrezygnowany rozmową, skierował się w stronę korytarza.
- Przyniesiesz mi coś do jedzenia? - Oroka
utkwiła wzrok w Sasudze i uśmiechnęła się do niego ciepło. Sama nie wiedziała
dlaczego, ale nie miała ochoty wychodzić z pokoju. Być może podświadomie
zaczynała czuć, jak niebezpieczni są otaczający ją ludzie. A może po prostu
miała gorszy nastrój. Tego nie wiedziała nawet sama Seishi.
- Jasne - odparł chłopak i odłożył książkę na
łóżko. - Jakieś szczególne życzenia?
Gdy brunetka pokręciła głową, chłopak wyszedł
na korytarz. Każdy taki spacer powodował u niego szybsze bicie serca. Tak
naprawdę nie wiedział, czy nie spotka teraz kogoś z Akatsuki, kto będzie miał
kaprys go zabić. Dlaczego by nie? Przecież lider i tak by tego kogoś nie
wyrzucił z organizacji, a morderca mógłby się zabawić. Myśli te wywoływały u
Sasugi ciarki na plecach. Niemniej jednak nie chciał okazywać strachu, dlatego
też z podniesioną głową - ale nie zadartą, by nie wyjść na zbyt pewnego siebie
- szedł w stronę kuchni. Na jego nieszczęście, po drodze spotkał Hidana.
- Na co się gapisz? - warknął siwowłosy,
mijając go. Specjalnie trącił go mocno ramieniem, by choć w taki sposób ulżyć
swojej złości.
Sasuga nic nie odpowiedział, tylko powiódł
wzrokiem za Hidanem. Doskonale wiedział, że powodem jego częstych kłótni z
liderem jest Tsutanai. Domyślał się też, że i tym razem doszło między nim a
Fuumą do spięcia. Przez chwilę pomyślał nawet, że mógłby przekabacić Jashinistę
na swoją stronę, by pomógł mu uciec, jednak pomysł ten szybko opuścił jego
głowę. To i tak by się nie udało. Brzask znalazłby go a wtedy... Nawet nie
chciał myśleć, jak by zginął.
- Wszystko w porządku, Genjuu? - Gdy Sasuga
usłyszał obok głos Peina, serce przez chwilę przestało mu bić. Odwrócił się w
jego stronę i tylko skinął głową. - Nie próbuj się wtrącać - ostrzegł go Fuuma.
- To są sprawy moje i Hidana, jasne?
Chłopak znów nic nie odpowiedział, tylko
pokiwał głową. Przez chwilę, podczas której lider uparcie i złowrogo na niego
spoglądał, przestał nawet oddychać.
- Cieszę się, że mnie zrozumiałeś - dodał
jeszcze lider, po czym skierował się do, jak się Sasudze wydawało, swojego
gabinetu.
Chłopak przez chwilę obserwował również
Fuumę. Mężczyzna może był dla niego tyranem i porywaczem, ale jednocześnie
Sasuga darzył go szacunkiem. Nie bez powodu był liderem tak potężnej
organizacji. Sam sposób jego poruszania się świadczył o pewności siebie Peina.
Każde jego słowo było przemyślane i sprawiało, że rozmówca czuł się jak małe
dziecko. Mimika twarzy mężczyzny również wywoływała w drugiej osobie lęk. I
właśnie dlatego niemal nikt mu nie podskakiwał. Członkowie Akatsuki byli mu
posłuszni jak pieski, byli marionetkami w jego rękach. Wszyscy, prócz Hidana.
Genjuu przez chwilę patrzył jeszcze w pusty
korytarz, by następnie skierować swe kroki do kuchni. Na szczęście była pusta.
Chyba nic ciekawego. Wybaczcie.
Dziękuję za komentarze. <3
Rozdział nie najciekawszy ale cieszę się że jest.
OdpowiedzUsuńRzeczywiście nie najlepszy ale czy wszystkie rozdziały muszą być super?Te gorsze dodają smaku tym ciekawszym , że się tak wyrażę. Poza tym dodał paru konkretnych informacji(poszukiwania Sasuke ciąg dalszy,Tsutanai wraca do zdrowia i ma być przekabacona na stronę Brzasku przez Hidana).Wspaniale została oddana potęga Lidera.Niepokorny Hidan- coś czuję, że będzie kombinować by uratować kuzynkę od służby organizacji albo przynajmniej czynić jej egzystencje jak najbardziej znośną.Mam nadzieję że wkrótce jako jeden z bohaterów pojawi się Sasuke i jak Pein zrealizuje plan porwania Naruto-już sobie wyobrażam minę Hokage na wieśc o propozycji Brzasku.
OdpowiedzUsuńNo,no,no-przekabacanie Fukyuu ciąg dalszy...I poszukiwania Sasuke.Już się nie mogę doczekać następnego rozdziału.
OdpowiedzUsuńDobry rozdział czekam na next.
OdpowiedzUsuńWspaniały rozdział :) Czekam z zamiłowaniem na kolejny :)) .
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że tak chamsko się tu będę reklamować ale dopiero zaczęłam przygody z blogowaniem i chciałabym, żeby ktokolwiek przeczytał, także zapraszam: http://mizunawakatsuki.blogspot.com/ :)
Jeszcze raz przepraszam za reklamowanie się :/
Życzę Ci weny w pisaniu :) Pięknie piszesz :)).
Witam serdecznie, to znowu ja. :)
OdpowiedzUsuńJako, że zawsze ale to zawsze muszę coś spaprać, pozbawiłam się funkcji administratora mojego bloga! -.- Sama nie wiem jakim cudem to zrobiłam, no ale bywa i tak.. Nie mogę dodawać notek. Kompletnie nic nie mogę na nim zrobić...
Dlatego zapraszam na reupload bloga: http://mizuna-w-akatsuki.blogspot.com
Uduszę się chyba za to ...